Od jakiegoś czasu szukałam idealnej bazy pod cienie. Mam dość problematyczne i tłuste powieki, więc cienie (nawet z bazą) często się na nich rolują. Dodatkowo lubię, jak tego typu produkt ma bardziej konsystencję korektora niż czegoś totalnie silikonowego. Nie przepadam też za przypudrowywaniem bazy. Fajnie, gdy cienie mają się do czego przyczepić. Bardzo kusiła mnie baza z Urban Decay, ale po przeczytaniu sporej ilości opinii odpuściłam. Wybrałam coś dużo tańszego - nową bazę I ♥ Colour Intensifying z Essence. Nie ma jeszcze o niej zbyt wiele opinii w internecie, ale nie kosztuje dużo, więc postanowiłam zaryzykować. Czy daje radę na tłustych powiekach? O tym dowiecie się w dalszej części posta. Zapraszam :)
Przyznaję, że bardzo lubię bazy z "błyszczykowym" aplikatorem. Może nie są zbytnio higieniczne i profesjonalne makijażystki mają utrudnioną pracę, ale do własnego użytku nadają się świetnie. Pojemność bazy to 4 ml i jest ważna 6 miesięcy od pierwszego użycia.
Już w opakowaniu widać, że baza ma bardzo jasny kolor. Wiem, że firma ma w swojej ofercie jeszcze drugi tego typu produkt, ale jest on dużo ciemniejszy. I ♥ colour intensifying ma odcień lekko różowy, ale na moich powiekach nie widać tego jakoś szczególnie. Bardzo dobrze się rozprowadza i delikatnie wyrównuje ich koloryt.
Nie lubię, gdy bazy mają tępą albo gumiastą konsystencję. Tutaj mamy do czynienia bardziej z korektorową formułą, co mi bardzo odpowiada.
Z wielkimi obawami zaczęłam nakładać cienie na nieprzypudrowaną bazę i ku mojemu zdziwieniu nie porobiły się żadne plamy, a kolory były mocno intensywne. Powiem Wam, że dawno mi się tak dobrze nie rozcierało cieni. Nie jestem w tym mistrzem, czasem cienie do powiek nie chcą mi się fajnie połączyć i mam wrażenie, że ta baza bardzo ułatwia pracę.
A co z trwałością? W tej kwestii również produkt nie zawodzi. Cienie zaczynają się u mnie delikatnie rolować po ok. 10 godzinach. Dla mnie to wynik rekordowy, serio.
Jej cena to 10,90 zł. Kupiłam ją na kosmetykomanii i chyba jest tylko tam dostępna, więc jeśli chcecie ją wypróbować, to musicie się spieszyć z zakupem. Ja już zrobiłam zapas :D Powiem szczerze, że nie patrzyłam, czy można ją dostać stacjonarnie w szafach Essence. Być może tak. Dajcie znać, jeśli ją widziałyście.
Dla mnie to najlepsza baza, jakiej do tej pory używałam. Uwielbiam odkrywać takie perełki wśród tanich kosmetyków i bardzo się cieszę, że się na nią zdecydowałam.
Koniecznie dajcie znać, czy znacie tę bazę i czy macie swojego ulubieńca w tej kategorii? :)
Buziaki!
Kasia
Dziesięciogodzinnej trwałości o ja nawet nie mam przy cieniu Maybelline, który uważam za fajną bazę. No, no, jestem pod wrażeniem. Może faktycznie czasami nie warto przepłacać...
OdpowiedzUsuńteż lubię cień z Maybelline, ale muszę go nakładać na korektor, żeby się trzymał :(
UsuńWiem, że dawniej dużo osób chwaliło bazę z Essence, ale to chyba jest jakaś inna wersja :) Super, że tak sobie się sprawdza :) Czasem tańsze kosmetyki są lepsze niż te z wyższej półki :)
OdpowiedzUsuńTa poprzednia wersja była paskudna, fajnie, że zrobili lepszą bazę :) Na razie się na nią nie skuszę, bo na razie mam z Too Faced i jestem z niej bardzo zadowolona, ale jak będę w potrzebie, to na pewno zwrócę na nią uwagę (chociaż mam ochotę spróbować też tę z Inglota) :)
OdpowiedzUsuńMam tę z inglota i uważam, że szału nie robi. Dla mnie jest za bardzo silikonowa i trzeba ją przypudrować przed nałożeniem cieni. Ale oczywiście każdy lubi coś innego, więc u Ciebie się może sprawdzić :)
UsuńWow, wydaje się być świetna. Ja muszę przyznać, że prawie w ogóle nie używam bazy pod cienie. Z tą chętnie bym się zapoznała :)
OdpowiedzUsuńU mnie się niestety nie sprawdziła :( doprowadzała mnie wręcz do szału :)
OdpowiedzUsuńAle właśnie ta nowsza wersja? :)
Usuńja się kiedyś zraziłam do Essence i teraz jakoś w ogole nie zwracam uwagi na ich produkty;/
OdpowiedzUsuńu mnie jako baza się nie sprawdziła ale za to jako korektor byla całkiem całkiem ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę ją wypróbować :D
OdpowiedzUsuńw takiej cenie muszę ją koniecznie wypróbować :)
OdpowiedzUsuńmiałam kiedys baze z Essence, ale inna - chyba się nazywała I ♥ Stage, ale nie sprawdziała się u mnie zupełnie.