listopada 26, 2020

Too Faced - paleta cieni Pumpkin Spice
Recenzja + 3 makijaże

 Dzień dobry!

Jak już pewnie wiecie, uwielbiam naturalne kosmetyki i tutaj na blogu staram się już pokazywać tylko takie, ale czasem odczuwam potrzebę zrobienia bardziej szalonego makijażu. Za to swego czasu najbardziej pokochałam makijaż, że można się wyżyć artystycznie. A ponieważ naturalnych cieni na rynku jest stosunkowo mało, to skusiłam się na totalnie nienaturalną (ale jakże piękną) paletę Pumpkin Spice od Too Faced. Jutro Black Friday, więc w sklepach roi się od promocji, zatem być może akurat zastanawiałyście się nad tą paletą i taki wpis Wam się przyda. Zapraszam :)


Opakowanie jest metalowe, w dyniowym kolorze. Wszystko wygląda bardzo spójnie, jak na Too Faced przystało. Również zapach przypomina nazwę. Jest słodki, delikatnie korzenny. 

W środku mamy 18 cieni - 12 matów i 6 błysków. 4 z nich są mniej sprasowane, takie bardziej płateczkowe, a 2 (Crisp i Falling For You) mocniej sprasowane, bez widocznych drobinek.

Kolorystyka bardzo mi się podoba. Jest niesamowicie różnorodna, przez co można wykonać naprawdę wiele ciekawych makijaży. O to w zasadzie mi chodziło, kupując tę paletę, żeby była takim uzupełnieniem do tego, co już mam. W większości mamy tutaj ciepłe cienie. Najbardziej cieszę się z żółto-pomarańczowego Pumpkin Spice, ponieważ co roku jesienią mam fazę na takie kolory. W palecie znajdujemy też trzy zielenie, dwie błyszczące i jedną matową (Sweetie Pie), który jest niesamowicie ciekawy - to mocno zgniła zieleń. Dolny rząd to kolory chłodniejsze, brudne róże, fiolety. 


Jeśli chodzi o formułę cieni, to jest ona bardzo w stylu Too Faced. Cienie są dobrze napigmentowane, ale nie należą do tych najbardziej masełkowatych. Maty dobrze się rozcierają i ze sobą łączą. Tak naprawdę jedyny zarzut mam do Spice of Life, czyli ciemnego fioletu, ponieważ może robić plamy. Najlepiej go wciskać w powiekę i za bardzo nie blendować. Jeśli chodzi o błyski, to te płateczkowe radzę aplikować na klej, żeby drobinki się za bardzo nie osypały. Jedynie cień Crisp mnie trochę rozczarował, ponieważ ma gorszą pigmentację, ale myślę, że może się nieźle sprawdzić w dziennych makijażach.


Generalnie jestem zadowolona z zakupu tej palety. Myślę, że to fajne kolory do pobawienia się makijażem, chociaż znajdziemy w niej też odcienie, którymi bez problemu zrobimy dzienny makijaż. Te dolne brudne róże są cudne!

Na koniec trzy propozycje makijażu :)


Dajcie proszę znać, jak Wam się podoba paleta i makijaże, które nią wykonałam? :)

Buziaki!
Kasia

TOP