Hej!
Przy okazji kosmetycznych zakupów w Biedronce skusiłam się jeszcze na jedną rzecz, a mianowicie paletę cieni Pressed Pigment z Bell. Zainteresowała mnie, ponieważ nie ma najgorszego składu, więc stwierdziłam, że ją dla Was przetestuję. Jeśli jesteście ciekawi, czy warto po nią sięgnąć, to zapraszam do czytania dalej :)
Paleta ma plastikowe opakowanie bez lusterka i zawiera 10 cieni - 6 matowych i 4 błyszczące. Utrzymana jest w ciepłej kolorystyce, ale znajdziemy w niej też podstawowe kolory takie jak cielisty beż oraz czerń. Oprócz tego z matów mamy również:
Cienie mają bardzo jedwabistą konsystencję i genialnie się rozcierają, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Pigmentacja jest według mnie w sam raz. Da się stopniować intensywność cieni. Do tego całkiem nieźle się ze sobą łączą. Najgorzej przykleja się do pozostałych ten ciemny brąz, ale generalnie uważam, że i tak jest ok. Najlepiej go wciskać w powiekę, a nie rozcierać, żeby nie zrobił plam. Jeśli chodzi o czerń, to dobrze się nią robi kreskę przy linii rzęs. Bardzo zaskoczył mnie też cielisty beż, który ma genialną pigmentację. Błyski najładniej wyglądają na klejącej bazie. Szczególnie ten żółty i ciemny khaki najlepiej tak aplikować.
Na koniec propozycja makijażu. Starałam się wykorzystać jak najwięcej cieni. Muszę przyznać, że pracuje się nimi naprawdę dobrze.
Jeśli dobrze pamiętam, to paleta kosztuje 19,99 zł i jest dostępna w szafach Bell w Biedronce. Ostatnio chętnie po nią sięgam, zwłaszcza jeśli mam ochotę na ciepły makijaż. Kolory pięknie podbijają niebieską tęczówkę. Jakościowo paleta mnie pozytywnie zaskoczyła. Cienie świetnie się rozcierają. Myślę, że za taką cenę warto się skusić, jeśli akurat szukałyście palety w takiej kolorystyce.
- ciepły, jasny brąz, który świetnie sprawdza się jako cień przejściowy,
- ciemniejszy, rdzawy brąz,
- chłodniejszy brąz do przyciemnienia zewnętrznego kącika,
- piękny, śliwkowy, dość ciemny cień.
Natomiast z błysków mamy:
- miedziany,
- lekko pomarańczowe złoto,
- żółty,
- ciemny khaki ze złotymi drobinkami.
Paletę zakupiłam, bo ma przyzwoity skład. Nie jest naturalny, ale nie zauważyłam w nim np. mikroplastiku, którego unikam, jak mogę i który jest naprawdę w większości kosmetyków kolorowych niezależnie od ceny.
Cienie mają bardzo jedwabistą konsystencję i genialnie się rozcierają, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Pigmentacja jest według mnie w sam raz. Da się stopniować intensywność cieni. Do tego całkiem nieźle się ze sobą łączą. Najgorzej przykleja się do pozostałych ten ciemny brąz, ale generalnie uważam, że i tak jest ok. Najlepiej go wciskać w powiekę, a nie rozcierać, żeby nie zrobił plam. Jeśli chodzi o czerń, to dobrze się nią robi kreskę przy linii rzęs. Bardzo zaskoczył mnie też cielisty beż, który ma genialną pigmentację. Błyski najładniej wyglądają na klejącej bazie. Szczególnie ten żółty i ciemny khaki najlepiej tak aplikować.
Na koniec propozycja makijażu. Starałam się wykorzystać jak najwięcej cieni. Muszę przyznać, że pracuje się nimi naprawdę dobrze.
Jeśli dobrze pamiętam, to paleta kosztuje 19,99 zł i jest dostępna w szafach Bell w Biedronce. Ostatnio chętnie po nią sięgam, zwłaszcza jeśli mam ochotę na ciepły makijaż. Kolory pięknie podbijają niebieską tęczówkę. Jakościowo paleta mnie pozytywnie zaskoczyła. Cienie świetnie się rozcierają. Myślę, że za taką cenę warto się skusić, jeśli akurat szukałyście palety w takiej kolorystyce.
Dajcie znać, jak Wam się podoba? Lubicie takie kolory cieni? :)
Buziaki!
Kasia