stycznia 28, 2023

Ulubieńcy 2022r. | Pielęgnacja

Hej!

Niedawno na blogu pojawili się ulubieńcy makijażowi zeszłego roku i stwierdziłam, że fajnie by było pokazać Wam również perełki pielęgnacyjne. Zwłaszcza że o pielęgnacji nie pisałam na blogu chyba ze 2 lata. Czasem wrzucam coś na instagrama, ale takie podsumowanie moich ulubionych produktów przyda się też tutaj. Zapraszam :)

Zacznę od żelu pod prysznic. Rzadko na blogu pokazuję takie rzeczy, ale ten z Balea wyjątkowo mi przypadł do gustu. Wrzuciłam go do koszyka w ostatniej chwili, jak byłam w dm w Niemczech. Ma naturalny skład i nie zawiera SLS, jak większość żeli Balea. Podoba mi się w nim to, że ma dosyć gęstą konsystencję (ale nie za bardzo) i nie przelewa się przez palce. Do tego pięknie pachnie papają i zawsze umila mi kąpiel pod prysznicem. Ma też korzystną cenę, bo w Polsce kosztuje niecałe 6 zł, więc jeśli będziecie kiedyś robić zakupy w dm, to zachęcam go dorzucić do koszyka :) 


Przejdźmy teraz do pielęgnacji twarzy, a właściwie do demakijażu. Przez większość zeszłego roku używałam balsamu do demakijażu Soul Balm marki Slaap. Stał się on moim wielkim ulubieńcem i na pewno będę do niego wracać. Na zdjęciu widzicie moje drugie opakowanie. Jeśli tak jak ja nie robicie codziennie makijażu, to polecam na początek zakupić mniejszą wersję. 
Balsam przepięknie pachnie bergamotką i lawendą, co bardzo umila wieczorny rytuał demakijażu. Poza tym ma idealną konsystencję i dobrze zmywa makijaż. Zawiera emulgator, więc można do zmywać przy pomocy wody, ale przyznaję, że u mnie najlepiej się sprawdzają delikatnie zmoczone płatki do demakijażu. Wtedy mi jakoś idzie to szybciej :)

Niezmiennie moim wielkim ulubieńcem jest pianka do mycia twarzy z Sylveco. Jest delikatna, a przy tym dobrze oczyszcza skórę. Ma fajną, dosyć stabilną konsystencję i nie znika ani nie rozpuszcza od razu po nałożeniu na twarz. Nie przesusza skóry, nie narusza bariery hydrolipidowej. Ma delikatny, przyjemny zapach. Zużyłam już kilka opakowań, mam jeszcze jedno w zapasie, ale w tym roku na pewno przetestuję jeszcze coś innego. Niemniej jeśli szukacie dobrej pianki do mycia twarzy, to tę bardzo polecam.

Mój ulubiony hydrolat z zeszłego roku to ten z kwiatu gorzkiej pomarańczy neroli z Nature Queen. Dobrze tonizuje moją tłustą cerę, a przy tym przyjemnie pachnie, chociaż akurat na temat zapachu czytałam różne opinie, więc trzeba sprawdzić osobiście. Na opakowaniu producent pisze, że hydrolat działa antybakteryjnie i ściągająco, co moim zdaniem delikatnie czuć, ale nie przeszkadza mi to, bo zaraz potem aplikuję krem.  


Jeśli chodzi o kremy, to chciałabym wyróżnić trzy. Pierwszy z nich to również marka Slaap i krem Morning Bloom, który świetnie się sprawdza na dzień. Ma bardzo przyjemną konsystencję i pięknie pachnie (nie jest to mocny zapach). Dosyć szybko się wchłania, pozostawia skórę satynową. Dobrze się sprawdza pod makijaż. Zawiera mnóstwo cudownych składników, jak np. prebiotyk, ekstrakt ze śliwki kakadu, dzikiej róży, niacynamid. Myślę, że świetnie się sprawdzi również na cerze suchej i dojrzałej.

Moim ukochanym kremem na noc już drugi albo trzeci rok jest krem Róża z jagodą z Mokosh. Obecnie kupuję go w małej wersji, ponieważ tej dużej 60 ml nie umiem zużyć w 3 miesiące. Jednak sam krem jest absolutnie cudowny. To jedyny krem, po którym praktycznie od razu widzę efekty. Genialnie wyrównuje koloryt, wycisza niedoskonałości. Zawiera stabilną postać witaminy C Ascorbyl Tetraisopalmitate, więc to ona pewnie tak działa, ale przyznaję, że żaden inny produkt z tym składnikiem aktywnym nie daje mi aż takiego efektu. No kocham, moja wielka miłość.

I na koniec odkrycie już z bardziej końcówki roku, bo pojawił się na rynku bodajże jesienią, ale polubiłam go od pierwszego użycia. Mowa o kremie Skin dopamine z SPF 50 od Faceboom. To chyba pierwszy krem z SPF, którego używam z taką przyjemnością, bo zachowuje się jak zwykły nawilżający krem. Szybko się wchłania, pięknie pachnie, dobrze się rozprowadza. Jedyny minus, że na tłustej skórze się dość mocno wyświeca (zawsze można przypudrować), więc jeśli Faceboom będzie to czytać, to bardzo proszę o również ciut bardziej matową wersję :) 


Na koniec produkt do ust i również wielki ulubieniec, do którego regularnie wracam, czyli Lip Lip Hooray z Resibo. Używam go jedynie na noc, bo jednak takie słoiczki są mało higieniczne, ale jako balsam nocny sprawdza się świetnie. Ma cudowną konsystencję, łatwo go wydobyć z opakowania. Zostawia delikatną warstwę na ustach, ale nie jest zbyt tłusty. No i przede wszystkim dobrze nawilża.


I to już wszyscy ulubieńcy pielęgnacyjni zeszłego roku, a może nawet i kilku lat, bo do tych kosmetyków wracam regularnie. Dajcie znać, czy znacie któryś z nich i napiszcie proszę w komentarzu, jakie produkty na Was zrobiły szczególne wrażenie w 2022 roku. 

Pozdrawiam serdecznie!
Kasia

stycznia 02, 2023

Ulubieńcy 2022r. | Makijaż

Ojej, jak dawno mnie tu nie było 🙈 Nie wiem, czy wrócę tu na stałe, bo prawda jest taka, że testuję naprawdę mało kosmetyków. Stwierdziłam jednak, że ulubieńcy całego roku zasługują na to, żeby ich tu pokazać. Jestem ciekawa, czy ktoś tutaj jeszcze zagląda. Jeśli tak, to odezwijcie się proszę w komentarzu :)


twarz


Nadal moją wielką miłością są podkłady mineralne, a zwłaszcza ten z Pixie Cosmetics. Niestety firma już nie istnieje, więc jak skończę zapasy, przyjdzie mi szukać nowego ulubieńca w tej kategorii. W 2022r. testowałam też kilka podkładów płynnych i kremów BB. Najbardziej przypadł mi do gustu podkład Real Skin Foundation od NAM. Zawiera 90% składników pochodzenia naturalnego, więc jak dla mnie ok. Mam go w odcieniu 01C Swan, który okazał się odcieniem mojej skóry. Jest jasny i neutralny. Pasuje nawet takiemu bladzioszkowi jak ja :) Podkład wygląda bardzo naturalnie. Stapia się ze skórą, a przy okazji delikatnie ją wygładza. Nie podkreśla też rozszerzonych porów. Producent dedykuje podkład cerze tłustej, mieszanej. Tutaj akurat średnio mogę się z tym zgodzić, bo u mnie wyświeca się dość szybko, ale nie używam ostatnio mocno matujących pudrów. Trwałość to jego największy minus, ale do codziennych makijaży, które nie muszą wytrzymać 12 godzin, bardzo chętnie po niego sięgam. Polecam Wam spróbować, jeśli szukacie takiego klasycznego, kremowego i fajnie nawilżającego podkładu z niezłym składem oraz w przystępnej cenie (warto czekać na promocje, bo wtedy można go dostać za ok. 30 zł).

W 2022 roku odkryłam absolutnie cudowny korektor, który idealnie zastępuje mi Magic Concealer od Heleny Rubinstein, a jest z 10 razy tańszy. Mowa o SkinLovin' Sensitive Concealer od Essence. Mam go w odcieniu 10 Light, który świetnie neutralizuje moje cienie pod oczami (nie lubię zbyt jasnych korektorów, dlatego nie wybrałam najjaśniejszego). Ma bardzo przyzwoity skład, więc tym bardziej Wam go polecam. To perełka, którą zdecydowanie warto przetestować, jeśli lubicie średnie krycie i bardzo naturalnie wyglądający korektor pod oczami.


Jeśli chodzi o konturowanie, to tutaj również znalazłam tanią perełkę z drogerii. Oj jak mi brakowało ostatnio chłodnego bronzera do konturowania, który nie będzie robił plam i wypadał pomarańczowo. Skusiłam się na paletę trio face palette marki Colour Junika (dostępna w Kontigo) w odcieniu Ice Princess, bo była po 15 zł, a składowo nie wyglądała źle. To był strzał w dziesiątkę, bo całej trójki używam z wielką przyjemnością. Bronzer jest idealnie chłodny, róż również ma piękny kolor i delikatnie błyszczące wykończenie, a rozświetlacz nie przyciemnia mojej cery. Tworzy ładną taflę, ale zawiera również maluteńkie drobinki, które pięknie się mienią w sztucznym świetle. 


W zeszłym roku najchętniej sięgałam po puder jęczmienny od Paese. Jest bardzo drobno zmielony, pięknie wygładza skórę i nie przyciemnia makijażu. Do tego utrwala na kilka godzin, ale przy tym nie wygląda ciężko i dobrze dogaduje się z wieloma podkładami.

Polubiłam się również z różem mineralnym z Paese. Zazwyczaj sięgam po róże prasowane, ale ten wyjątkowo mi przypadł do gustu. Odcień 302C Mallow to matowy róż, który daje efekt zdrowego rumieńca. Jest mocno napigmentowany i można z nim przesadzić, więc trzeba uważać z ilością, ale szybko da się nauczyć pracy z takim produktem. Pamiętajcie, że trzeba go mocno wpracować w pędzel, żeby pigment się równomiernie rozłożył i żeby nie narobić sobie plam :)


Oczy i usta


Ech, kiedyś uwielbiałam malować oczy, testować nowe palety itp. Niestety moja choroba oczu sprawiła, że sięgam po te kosmetyki dużo rzadziej :( Mam nadzieję, że moje oczy się kiedyś uspokoją i będę mogła się czasem pomalować. Jeśli jednak mam ochotę na makijaż oczu albo po prostu mam jakąś wyjątkową okazję, to używam bardzo delikatnych kosmetyków, nie robię już mocnych makijaży, które ciężko zmyć. 
Kupiłam sobie paletę cieni Urban Decay Naked Sin, która ma cudowną kolorystykę i przyzwoity skład. Idealnie sprawdza się do dziennych makijaży. Kupiłam ją na Zalando. Widziałam, że teraz jest w jeszcze lepszej cenie, jakby Wam się spodobała :)
Jeśli chodzi o tusz, to najlepszym tuszem na rynku z naturalnym składem jest Rimmel Kind&Free. Świetnie rozdziela rzęsy, nie skleja ich. Jest też maksymalnie trwały. Już dawno nie miałam maskary, która by się nawet minimalnie nie osypywała albo odbijała na powiece po kilku godzinach. Serio, to mój najlepszy tusz ever, polecam wypróbować.

No i usta. Pamiętam, jak kiedyś miałam milion szminek we wszystkich możliwych odcieniach. Teraz mam ich kilka. Większość to nudziaki, w nich czuję się najlepiej. Na co dzień najchętniej sięgam po coś nawilżającego. Najfajniejszą pomadką jest wg mnie Shine Bomb od Catrice w odcieniu 040 Secret Crush. Ma półtransparentne wykończenie, bardzo dobrze nawilża. Odkąd ją mam, zawsze jest ze mną w mojej torebce.


Swatche


Od lewej: podkład NAM, korektor Essence, róż mineralny Paese

Od lewej: paleta Colour Junika i pomadka Catrice

paleta Urban Decay Naked Sin

I to już wszyscy ulubieńcy 2022 roku. Jestem ciekawa, czy znacie któryś z nich. Piszcie koniecznie, co Was zachwyciło w zeszłym roku :) 
Życzę Wam wszystkiego najlepszego w nowym roku. Oby było zdrowie i (s)pokój, resztę się jakoś ogarnie :)

Pozdrawiam serdecznie,
Kasia

TOP