Hej!
Cienie Pixie Cosmetics (a właściwie Féerie Céleste) pokochałam od pierwszego użycia. Postanowiłam więc domówić jeszcze kilka i stworzyć paletkę 12 odcieni idealnych dla mnie. Dzisiaj chciałabym je Wam zaprezentować dokładniej, pokazać swatche, różnice między nimi. Mam nadzieję, że taki wpis Wam się spodoba. Zapraszam :)
Skomponowałam sobie paletkę, którą już miałam w domu, ale wiem, że niedługo w asortymencie Pixie ma się pojawić absolutnie przepiękna paletka magnetyczna i już nie mogę się jej doczekać :)
Na razie wybrałam sobie te odcienie, które najbardziej mi się podobają i do mnie pasują. Być może będę sobie powoli zbierać resztę kolorów, ale ta dwunastka obecnie w zupełności mi wystarczy. Czekam jeszcze na powiększenie kolekcji o brudne róże, bo tego mi najbardziej brakuje.
W dzisiejszym wpisie chciałabym zaprezentować odcienie, które posiadam, żeby może ułatwić Wam wybór, jeśli się nad jakimś kolorem zastanawiacie. Muszę przyznać, że uwielbiam robić takie rzeczy - najpierw skomponować sobie paletkę, żeby idealnie wszystko do siebie pasowało, a później zrobić prezentację wszystkich kolorów. Cały czas się uczę robić jak najlepsze zdjęcia i swatche.
Cienie podzieliłam sobie na dwie grupy - matowe i błyszczące. A zatem przejdźmy do opisu każdego z nich.
Cienie matowe
Dried Tumbleweed - jasny, cielisty cień, idealny do zmatowienia łuku brwiowego.
Wet Sand - chłodny, jasny beż, mający w sobie nutę szarości.
Coffee Bean Heart - dość ciemny brąz. Spodziewałam się bardzo chłodnego odcienia, ale pozytywnie się zaskoczyłam, ponieważ idzie on jednak bardziej w neutralną stronę.
Drop of Cappuccino - średni brąz, idealny jako cień przejściowy w załamanie powieki. Na powiece wypada cieplej niż w opakowaniu.
Sip of Burgundy - piękne, idealne bordo.
Eggplant Touch - ciemny, bakłażanowy brąz.
Cienie błyszczące
Lustrous Beige - piękny, chłodny odcień beżu. Metaliczne wykończenie, miękka, masełkowata formuła.
Glass of Rose Wine - ciężki do opisania cień, ponieważ w każdym świetle wygląda inaczej. Moim zdaniem to różowe złoto. Ma delikatnie różową bazę i opalizuje na złoto.
Peach Gold - w palecie cień podobny do Glass od Rose Wine, ale jednak ma trochę inną bazę, bardziej brzoskwiniową.
Lychee Scale - jedyny błysk w mojej kolekcji z serii Frosted Pearl. Dla mnie bardziej satynowy niż perłowy. Kolor to taki jasny beż. Dla fanek bardzo delikatnego makijażu.
Sunset in the Fairyland - jest to bardziej sprasowany cień od pozostałych Pigmentallic, które mam. To przepiękna czerwień, która ma w sobie mnóstwo maleńkich czerwonych drobinek.
Heart in Berberis - ciemny fiolet, który również ma w sobie mnóstwo małych drobinek. Głównie srebrzystych, ale mam wrażenie, że również troszkę niebieskich.
Na koniec krótki filmik (kolejność cieni taka jak na zdjęciu ze swatchami):
Mam nadzieję, że ten wpis okaże się dla Was przydatny. Dajcie proszę znać, jak Wam się podoba taka prezentacja kosmetyków.
Buziaki!
Kasia