stycznia 26, 2021

Prezentacja cieni Eyemagination od Pixie Cosmetics

Hej!

Cienie Pixie Cosmetics (a właściwie Féerie Céleste) pokochałam od pierwszego użycia. Postanowiłam więc domówić jeszcze kilka i stworzyć paletkę 12 odcieni idealnych dla mnie. Dzisiaj chciałabym je Wam zaprezentować dokładniej, pokazać swatche, różnice między nimi. Mam nadzieję, że taki wpis Wam się spodoba. Zapraszam :)

Skomponowałam sobie paletkę, którą już miałam w domu, ale wiem, że niedługo w asortymencie Pixie ma się pojawić absolutnie przepiękna paletka magnetyczna i już nie mogę się jej doczekać :)

Na razie wybrałam sobie te odcienie, które najbardziej mi się podobają i do mnie pasują. Być może będę sobie powoli zbierać resztę kolorów, ale ta dwunastka obecnie w zupełności mi wystarczy. Czekam jeszcze na powiększenie kolekcji o brudne róże, bo tego mi najbardziej brakuje. 

W dzisiejszym wpisie chciałabym zaprezentować odcienie, które posiadam, żeby może ułatwić Wam wybór, jeśli się nad jakimś kolorem zastanawiacie. Muszę przyznać, że uwielbiam robić takie rzeczy - najpierw skomponować sobie paletkę, żeby idealnie wszystko do siebie pasowało, a później zrobić prezentację wszystkich kolorów. Cały czas się uczę robić jak najlepsze zdjęcia i swatche. 

Cienie podzieliłam sobie na dwie grupy - matowe i błyszczące. A zatem przejdźmy do opisu każdego z nich.


Cienie matowe


Dried Tumbleweed - jasny, cielisty cień, idealny do zmatowienia łuku brwiowego.

Wet Sand - chłodny, jasny beż, mający w sobie nutę szarości.

Coffee Bean Heart - dość ciemny brąz. Spodziewałam się bardzo chłodnego odcienia, ale pozytywnie się zaskoczyłam, ponieważ idzie on jednak bardziej w neutralną stronę.

Drop of Cappuccino - średni brąz, idealny jako cień przejściowy w załamanie powieki. Na powiece wypada cieplej niż w opakowaniu.

Sip of Burgundy - piękne, idealne bordo.

Eggplant Touch - ciemny, bakłażanowy brąz.


Cienie błyszczące


Lustrous Beige - piękny, chłodny odcień beżu. Metaliczne wykończenie, miękka, masełkowata formuła.

Glass of Rose Wine - ciężki do opisania cień, ponieważ w każdym świetle wygląda inaczej. Moim zdaniem to różowe złoto. Ma delikatnie różową bazę i opalizuje na złoto. 

Peach Gold - w palecie cień podobny do Glass od Rose Wine, ale jednak ma trochę inną bazę, bardziej brzoskwiniową.

Lychee Scale - jedyny błysk w mojej kolekcji z serii Frosted Pearl. Dla mnie bardziej satynowy niż perłowy. Kolor to taki jasny beż. Dla fanek bardzo delikatnego makijażu. 

Sunset in the Fairyland - jest to bardziej sprasowany cień od pozostałych Pigmentallic, które mam. To przepiękna czerwień, która ma w sobie mnóstwo maleńkich czerwonych drobinek. 

Heart in Berberis - ciemny fiolet, który również ma w sobie mnóstwo małych drobinek. Głównie  srebrzystych, ale mam wrażenie, że również troszkę niebieskich.

 
Na koniec krótki filmik (kolejność cieni taka jak na zdjęciu ze swatchami):


Mam nadzieję, że ten wpis okaże się dla Was przydatny. Dajcie proszę znać, jak Wam się podoba taka prezentacja kosmetyków. 

Buziaki!
Kasia

stycznia 23, 2021

Tune Cosmetics - bronzer Cool Composer

Hej!

Od dłuższego czasu jestem wierna bronzerom Pixie Cosmetics, ale ostatnio przez przypadek wpadł mi w oko bronzer od Tune Cosmetics, więc stwierdziłam, że go wypróbuję. Jeśli jesteście ciekawi, czy warto się nim zainteresować, to koniecznie czytajcie dalej :)

Tune miało te bronzery w ofercie już jakiś czas temu, ale dopiero teraz po zmianie opakowań mnie one zaciekawiły. Kartonik plus marmur to coś, co zawsze przyciągnie mój wzrok ;) 

Do tego produkt ma naprawdę krótki i ładny skład:

Talc, Mica, Caprylic/Capric Triglyceride, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Magnesium Stearate, Titanium Dioxide, Kaolin, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, C I 77492, C I 77491, C I 77499

Jeśli chodzi o kolor, to rzeczywiście jest on chłodny, ale nie za bardzo. Nie ma w sobie za dużo szarości, przez co nie wygląda na mojej twarzy sino. Aczkolwiek zaznaczam, że mam cerę neutralną. Podejrzewam, że na bardzo ciepłej może prezentować się inaczej. 

Konsystencja bronzera jest cudowna, pięknie się rozciera i nie robi żadnych plam. Ma delikatnie satynowe wykończenie. Myślę, że będzie to idealny kosmetyk dla osób początkujących, bo ciężko zrobić sobie nim krzywdę. 

Na koniec porównanie do mojego ukochanego bronzera Pixie Cosmetics w odcieniu 100 Taupe Whisper. Kolory są podobne, chociaż ten z Tune jest ciut ciemniejszy. Na poniższym zdjęciu dobrze widać, że Cool Composer ma bardziej satynowe wykończenie. 

Oba bronzery bardzo lubię, chociaż Tune wygrywa pod względem ceny. Cool Composer kosztuje 39 zł przy takiej samej gramaturze co Pixie (na opakowaniu Tune jest błąd jakby co :)). 

Jeśli szukacie naprawdę ładnego bronzera do konturowania, to ten z Tune Cosmetics bardzo polecam :)

Jak Wam się podoba? Miałyście może okazję już go kiedyś testować?

Do następnego!

Kasia

TOP