Pokazywanie postów oznaczonych etykietą resibo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą resibo. Pokaż wszystkie posty

stycznia 28, 2023

Ulubieńcy 2022r. | Pielęgnacja

Hej!

Niedawno na blogu pojawili się ulubieńcy makijażowi zeszłego roku i stwierdziłam, że fajnie by było pokazać Wam również perełki pielęgnacyjne. Zwłaszcza że o pielęgnacji nie pisałam na blogu chyba ze 2 lata. Czasem wrzucam coś na instagrama, ale takie podsumowanie moich ulubionych produktów przyda się też tutaj. Zapraszam :)

Zacznę od żelu pod prysznic. Rzadko na blogu pokazuję takie rzeczy, ale ten z Balea wyjątkowo mi przypadł do gustu. Wrzuciłam go do koszyka w ostatniej chwili, jak byłam w dm w Niemczech. Ma naturalny skład i nie zawiera SLS, jak większość żeli Balea. Podoba mi się w nim to, że ma dosyć gęstą konsystencję (ale nie za bardzo) i nie przelewa się przez palce. Do tego pięknie pachnie papają i zawsze umila mi kąpiel pod prysznicem. Ma też korzystną cenę, bo w Polsce kosztuje niecałe 6 zł, więc jeśli będziecie kiedyś robić zakupy w dm, to zachęcam go dorzucić do koszyka :) 


Przejdźmy teraz do pielęgnacji twarzy, a właściwie do demakijażu. Przez większość zeszłego roku używałam balsamu do demakijażu Soul Balm marki Slaap. Stał się on moim wielkim ulubieńcem i na pewno będę do niego wracać. Na zdjęciu widzicie moje drugie opakowanie. Jeśli tak jak ja nie robicie codziennie makijażu, to polecam na początek zakupić mniejszą wersję. 
Balsam przepięknie pachnie bergamotką i lawendą, co bardzo umila wieczorny rytuał demakijażu. Poza tym ma idealną konsystencję i dobrze zmywa makijaż. Zawiera emulgator, więc można do zmywać przy pomocy wody, ale przyznaję, że u mnie najlepiej się sprawdzają delikatnie zmoczone płatki do demakijażu. Wtedy mi jakoś idzie to szybciej :)

Niezmiennie moim wielkim ulubieńcem jest pianka do mycia twarzy z Sylveco. Jest delikatna, a przy tym dobrze oczyszcza skórę. Ma fajną, dosyć stabilną konsystencję i nie znika ani nie rozpuszcza od razu po nałożeniu na twarz. Nie przesusza skóry, nie narusza bariery hydrolipidowej. Ma delikatny, przyjemny zapach. Zużyłam już kilka opakowań, mam jeszcze jedno w zapasie, ale w tym roku na pewno przetestuję jeszcze coś innego. Niemniej jeśli szukacie dobrej pianki do mycia twarzy, to tę bardzo polecam.

Mój ulubiony hydrolat z zeszłego roku to ten z kwiatu gorzkiej pomarańczy neroli z Nature Queen. Dobrze tonizuje moją tłustą cerę, a przy tym przyjemnie pachnie, chociaż akurat na temat zapachu czytałam różne opinie, więc trzeba sprawdzić osobiście. Na opakowaniu producent pisze, że hydrolat działa antybakteryjnie i ściągająco, co moim zdaniem delikatnie czuć, ale nie przeszkadza mi to, bo zaraz potem aplikuję krem.  


Jeśli chodzi o kremy, to chciałabym wyróżnić trzy. Pierwszy z nich to również marka Slaap i krem Morning Bloom, który świetnie się sprawdza na dzień. Ma bardzo przyjemną konsystencję i pięknie pachnie (nie jest to mocny zapach). Dosyć szybko się wchłania, pozostawia skórę satynową. Dobrze się sprawdza pod makijaż. Zawiera mnóstwo cudownych składników, jak np. prebiotyk, ekstrakt ze śliwki kakadu, dzikiej róży, niacynamid. Myślę, że świetnie się sprawdzi również na cerze suchej i dojrzałej.

Moim ukochanym kremem na noc już drugi albo trzeci rok jest krem Róża z jagodą z Mokosh. Obecnie kupuję go w małej wersji, ponieważ tej dużej 60 ml nie umiem zużyć w 3 miesiące. Jednak sam krem jest absolutnie cudowny. To jedyny krem, po którym praktycznie od razu widzę efekty. Genialnie wyrównuje koloryt, wycisza niedoskonałości. Zawiera stabilną postać witaminy C Ascorbyl Tetraisopalmitate, więc to ona pewnie tak działa, ale przyznaję, że żaden inny produkt z tym składnikiem aktywnym nie daje mi aż takiego efektu. No kocham, moja wielka miłość.

I na koniec odkrycie już z bardziej końcówki roku, bo pojawił się na rynku bodajże jesienią, ale polubiłam go od pierwszego użycia. Mowa o kremie Skin dopamine z SPF 50 od Faceboom. To chyba pierwszy krem z SPF, którego używam z taką przyjemnością, bo zachowuje się jak zwykły nawilżający krem. Szybko się wchłania, pięknie pachnie, dobrze się rozprowadza. Jedyny minus, że na tłustej skórze się dość mocno wyświeca (zawsze można przypudrować), więc jeśli Faceboom będzie to czytać, to bardzo proszę o również ciut bardziej matową wersję :) 


Na koniec produkt do ust i również wielki ulubieniec, do którego regularnie wracam, czyli Lip Lip Hooray z Resibo. Używam go jedynie na noc, bo jednak takie słoiczki są mało higieniczne, ale jako balsam nocny sprawdza się świetnie. Ma cudowną konsystencję, łatwo go wydobyć z opakowania. Zostawia delikatną warstwę na ustach, ale nie jest zbyt tłusty. No i przede wszystkim dobrze nawilża.


I to już wszyscy ulubieńcy pielęgnacyjni zeszłego roku, a może nawet i kilku lat, bo do tych kosmetyków wracam regularnie. Dajcie znać, czy znacie któryś z nich i napiszcie proszę w komentarzu, jakie produkty na Was zrobiły szczególne wrażenie w 2022 roku. 

Pozdrawiam serdecznie!
Kasia

kwietnia 14, 2021

Projekt denko: naturalne kosmetyki w szkle

Hej!

Dawno na moim blogu nie było projektu denko. Porzuciłam tę serię, bo w pewnym momencie miałam wrażenie, że cały czas pokazuję Wam to samo. Tym razem jednak zebrałam bardzo ciekawe kosmetyki, o których koniecznie muszę Wam opowiedzieć, więc zapraszam do czytania dalej :)


Demakijaż & tonizacja


Natural Secrets - kremowy balsam myjący avocado z rozmarynem i lawendą


Na początek mój ulubiony kremowy balsam myjący z Natural Secrets. Bardzo go lubię, bo świetnie zmywa makijaż. Ma gęstą konsystencję, która zmienia się w olej pod wpływem ciepła dłoni. Do tego jest naprawdę bardzo wydajny. Obecnie mam inne produkty tego typu do przetestowania, ale myślę, że kiedyś do niego wrócę. 

Ajeden - hydrolat jabłkowy


Hydrolat ten znalazłam w boxie ze sklepu krokusowe. Muszę przyznać, że sama raczej bym po niego nie sięgnęła, a obecnie jest to jeden z lepszych hydrolatów, jakich używałam. Powiem Wam, że skóra po nim wygląda cudownie. Teraz, jak go odstawiłam, już nie jest tak super, więc na pewno do niego wrócę. Co prawda, ponieważ jest to hydrolat owocowy, to zawiera również kwasy owocowe, ale nie zauważyłam żadnego złuszczania naskórka. Cera była ujednolicona i promienna. Do tego sam produkt pięknie pachnie. Bardzo go Wam polecam.


Sera do twarzy


Bosphaera - Dwufazowe serum rozświetlająco - rozjaśniające


O tym serum pisałam Wam TUTAJ. Zdania na jego temat nie zmieniłam. Nadal uważam, że jest to świetny produkt. Pięknie rozświetla cerę i ujednolica koloryt. Jedyne, co zupełnie nie przypadło mi do gustu, to zapach. A właściwie to, jak się zmienia po kilku godzinach. Na samym początku pachnie pięknie, ale rano budziłam się z niezbyt przyjemnym zapachem. Dajcie znać, czy miewacie coś takiego z kosmetykami. Ja np. totalnie nie mogę przez to używać balsamów do ciała z Resibo. Poza tym minusem serum z Bosphaera jest naprawdę godne polecenia.

OliviaPlum - serum Lift wygładzające serum regenerujące


To serum kupiłam w mniejszej pojemności 10 ml, żeby je przetestować. Chciałam wypróbować jakiś produkt z niacynamidem, a tutaj ten składnik jest już na czwartym miejscu. Poza tym mamy też glicerynę, mocznik, kwas hialuronowy i mnóstwo ekstraktów. Serum ma bardzo lekką formułę, szybko się wchłania. Niestety na mojej cerze nie zauważyłam jakichś spektakularnych efektów, więc raczej do niego nie wrócę.  


Kremy do twarzy


Mokosh - krem do twarzy Róża z jagodą


To moje odkrycie tego roku. Sama również pewnie bym po niego nie sięgnęła. Znalazłam go w pudełku świątecznym ze sklepu krokusowe i się zakochałam. Jest to mój idealny krem na noc. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania. Pięknie nawilża. Rano budzę się z ujednoliconą cerą. Bardzo ładnie uspokaja niedoskonałości. Zawiera najlepszą, najbardziej stabilną postać witaminy C. Pachnie dość intensywnie (różą przełamaną jagodą), ale osobiście przyzwyczaiłam się już do tego zapachu. Ten krem pokochałam na tyle, że już zużywam drugie małe opakowanie (15 ml), a w kolejce czeka pełnowymiarowe. Bardzo polecam wypróbować, szczególnie cerom tłustym i mieszanym. Dla cer suchych może być trochę za lekki na noc, ale powinien dobrze się sprawdzić na dzień. 

Jardin - krem roślinny na niedoskonałości


Bardzo dobry krem dla cer tłustych i mieszanych na dzień. Skóra była po nim delikatnie zmatowiona. Fajnie sprawdzał się pod makijaż. Dość specyficznie pachniał, ale ten zapach akurat mi nie przeszkadzał. Mimo tego, że to maluszek (30 ml), to muszę przyznać, że jest bardzo wydajny. Nie zauważyłam jakiegoś większego wpływu na moją cerę, ale też mnie nie zapchał, więc możliwe, że kiedyś do niego wrócę.


Pielęgnacja skóry pod oczami i ust


Koi - aktywny krem pod oczy


Słynny krem od Koi. Nie mogę powiedzieć, że jest zły, ale trochę rozczarowało mnie to, co stało się z nim po jakimś czasie od otwarcia. Na początku był cudowny, kremowy, gęsty i bardzo odżywczy. Dla mnie trochę aż za bardzo, więc zaczęłam go sobie używać co kilka dni jako maskę. Po jakimś czasie zauważyłam, że konsystencja się mocno zmieniła. Właściwie nie dało się go rozprowadzić. Strasznie się mazał. Przestał być tak kremowy. Zużyłam go do dłoni, ale uważam, że za taką cenę nie powinno się dziać coś takiego z produktem. Opisałam tę sytuację na InstaStory i dostałam odpowiedź, że PAO wynosi 3 miesiące. Szkoda, że takiej informacji nie ma na opakowaniu. Na pewno na razie do niego nie wrócę. 

Resibo - Lip Lip Horray Kojący balsam do ust


To obecnie mój ukochany balsam do ust. Ma gęstą konsystencję (ale też nie za gęstą, da się go wyciągnąć z opakowania), która topi się na ustach. Cudownie nawilża. Używałam go całą zimę i nie miałam problemu z suchymi skórkami. Ze względów higienicznych używam go tylko na noc, po dokładnym umyciu rąk. Fajnie by było, gdyby Resibo wprowadziło też kiedyś balsam w innym opakowaniu, żeby można go było stosować w dzień. Niemniej jednak polecam bardzo. Ja mam już drugie opakowanie w zapasie :)


Dajcie koniecznie znać, czy znacie któryś z tych kosmetyków, a jeśli tak, to jak się u Was sprawdził :)

Buziaki!
Kasia

grudnia 31, 2020

Ulubieńcy 2020r. | Pielęgnacja

Hej!

Po ulubieńcach makijażowych przyszedł czas na tych pielęgnacyjnych. Chciałabym pokazać Wam kosmetyki, które szczególnie zapadły mi w pamięć w 2020 roku. Zapraszam do dalszej części wpisu :)


Oczyszczanie twarzy i demakijaż


To był rok pianek do twarzy. Serio, dawno mi się coś tak dobrze nie sprawdzało. Na zdjęciu widzicie Nagietkową piankę myjącą z Sylveco, ale polecam wszystkie, których używałam, czyli jeszcze FaceBoom, WaterMellow i Ecolab do cery tłustej. Pianki są niezwykle delikatne. Nie dają żadnego uczucia ściągnięcia, co oznacza, że nie naruszają bariery hydrolipidowej skóry. Bardzo Wam polecam, jeśli jeszcze nie używaliście.

Mój drugi hit tego roku to Hipoalergiczny Płyn Micelarny z Only Eco. To chyba najlepszy płyn micelarny, jakiego używałam w życiu. Stosuję go co prawda głównie do demakijażu oczu, ale mając przesadnie wrażliwe oczy, ten płyn ani razu mi ich nie podrażnił. Produkt ten był dostępny na początku roku w Lidlu, więc zrobiłam sobie zapas. Na opakowaniu jest napisane, że to edycja limitowana, ale można go jeszcze dorwać w internecie m.in. na stronie producenta


Kremy


Moim numerem jeden w kategorii krem do twarzy zdecydowanie był Lekki krem nawilżający z Resibo. To moje drugie opakowanie, a w zapasie czeka już trzecie. Jest absolutnie cudowny dla cery tłustej zarówno na dzień, jak i na noc. Daje odpowiednią dawkę nawilżenia bez przeciążenia skóry. Świetnie sprawdza się również pod makijaż. Po prostu ideał. 

Pod oczy z kolei upodobałam sobie Krem pod oczy z Biolaven. Ma fajną, niezbyt rzadką konsystencję i dobrze nawilża okolicę pod oczami. Nie mam jakoś mocno przesuszonej tej strefy, ale nakładając go wieczorem, zauważyłam, że rano skóra była naprawdę porządnie nawilżona. Do tego nie kosztuje dużo, ma piękny skład, czego chcieć więcej. Na zdjęciu widzicie moje drugie opakowanie, a to chyba najlepsza rekomendacja :)


Serum


W 2020r. wróciłam do olejów w pielęgnacji twarzy. Długi czas ich nie stosowałam. Zdecydowanie najbardziej polubiłam się z Olejową ampułką - Normalizacja wydzielania sebum marki Och Natura. Muszę przyznać, że skład zrobił na mnie duże wrażenie. Jest prosty, a jednocześnie bardzo bogaty. Serum zawiera olej z czarnuszki, a do tego mnóstwo wyciągów roślinnych, m.in. z krwawnika pospolitego, liści i kory brzozy, bluszczu pospolitego, rozmarynu. Serum używam 2 razy w tygodniu i zauważyłam, że cera jest w naprawdę niezłym stanie. Dobrze ujednolica jej koloryt. Mam wrażenie, że pory się również trochę zmniejszyły. Polecam to serum zwłaszcza dla osób, które chciałyby wdrożyć do swojej pielęgnacji oleje, ale nie wiedzą, od czego zacząć. Ten produkt dla cery tłustej i mieszanej będzie idealny. 


Usta


Odkąd mam balsam do ust Lip Lip Hooray z Resibo, wszystkie inne poszły w odstawkę. Uwielbiam to gęste masełko. Ma delikatny zapach, fajnie się rozprowadza i przede wszystkim cudownie nawilża usta. W tym roku w ogóle nie mam problemu z suchymi skórkami. Przez słoiczek używam go jedynie na noc, ale to mi wystarcza, ponieważ balsam w nocy świetnie mi te usta regeneruje. Jest dosyć drogie, ale bardzo wydajne. 


Włosy


To był obfity rok, jeśli chodzi o produkty do włosów, ale tak naprawdę zachwyciły mnie dwa. Pierwszy z nich to szampon Damaged Hair z Insight, który jest dość mocny, ale mojej skórze głowy na szczęście to nie przeszkadza. Szampon świetnie się pieni, bardzo dobrze oczyszcza włosy i zazwyczaj, jak go zastosuję, mam Good Hair Day. 
Drugi kosmetyk to Gliss Maska nawilżająca 4w1 od Schwarzkopf. Na opakowaniu napisane jest, że ma 96% składników pochodzenia naturalnego, ale nie ma idealnego składu, ponieważ pod koniec znajdziemy w nim nawet silikon. Mimo to maska ma cudowną konsystencję, zapach, a moje włosy ją po prostu uwielbiają. Ma proteiny, więc nie używam jej co mycie, chociaż mam wrażenie, że moim włosom proteiny jakoś szczególnie nie szkodzą. Mimo to nie chcę z nimi przesadzić. Do tego można ją dostać w drogeriach, a na promocji kosztuje chyba jakieś 13 zł (normalnie 20). 


I to już wszystko na dzisiaj. Jestem bardzo ciekawa Waszych tegorocznych ulubieńców. Piszcie w komentarzach :)

Przy okazji chciałabym Wam życzyć, żeby ten nadchodzący rok był dla nas wszystkich łaskawszy. 

Buziaki!
Kasia

września 15, 2020

Naturalne perełki pielęgnacyjne

Hej!

Ostatnio pojawiły się na blogu pielęgnacyjne nowości, ale koniecznie muszę Wam również pokazać moich ulubieńców z tej kategorii. Kosmetyków do pielęgnacji nie zmieniam często, ale znalazłam kilka perełek, które naprawdę warto poznać. Zapraszam :)


Oczyszczanie twarzy


Czarszka - Regulujący balsam do mycia twarzy


Nie wyobrażam już sobie demakijażu bez tego typu produktów. Balsam od Czarszki świetnie zmywa makijaż. Pachnie delikatnie ziołowo. Właściwie nie mam się do czego przyczepić, ponieważ spełnia swe zadanie w 100%. Ma genialny skład oparty na przeróżnych ciekawych olejach oraz maśle shea i mango. Nie zawiera emulgatorów.

FaceBoom - Oczyszczająca pianka do mycia twarzy


Tutaj chodzi mi nie tylko o ten konkretny produkt, ale również o sam typ kosmetyku. Pianki to moje odkrycie. Sprawdzają się cudownie, ponieważ są bardzo delikatne. Dobrze oczyszczają, ale zupełnie nie dają uczucia ściągnięcia czy przesuszenia. Oprócz pianki z FaceBoom, którą widzicie na zdjęciach, polecam również np. tę z EcoLab do cery tłustej i problemowej.


D'Alchemy - Natural Micro - dembrasion Peel


To peeling, który mam już od jakiegoś czasu, ale na początku niechętnie po niego sięgałam. Jednak stwierdziłam, że muszę go zużyć i stosuję go obecnie regularnie - dwa razy w tygodniu. Znalazłam na niego sposób. Wcześniej zostawiałam go na twarzy na dłużej, a teraz po prostu masuję nim twarz przez chwilę i od razu zmywam. Skóra jest po nim oczyszczona i wygładzona. Nawet zapach mi ostatnio tak mocno nie przeszkadza. Może dlatego, że nadchodzi jesień i zima, a peeling pachnie przyprawami korzennymi.


Pielęgnacja twarzy


Resibo - Lekki krem nawilżający


Ten krem to ideał dla cery tłustej i mieszanej. Świetnie nawilża, ale w żaden sposób nie obciąża skóry. Nadaje się pod makijaż. Ja używam go głównie na noc. Uwielbiam go na tyle, że już w zapasach czeka drugie opakowanie :)

Biolaven - krem pod oczy


Również cudeńko, które pokochałam. Ma lekką konsystencję, ale naprawdę dobrze nawilża. Siedząc w domu, często zapominam nałożyć krem rano, a mimo to czuję, że okolica pod oczami jest odpowiednio nawilżona. Bardzo ładnie, delikatnie pachnie. Dobrze się wchłania, nie roluje się, nie szczypie w oczy. Można go nakładać pod makijaż. Do tego niewiele kosztuje. Dla mnie ideał i również z chęcią będę do niego wracać.


Pielęgnacja ciała


Nacomi - peeling do ciała


Jeśli lubicie, jak peeling zostawia dobrze natłuszczoną skórę, to na pewno będziecie z niego zadowoleni. Teraz mam wersję pomarańczową i pachnie pięknie. Poprzednio miałam bodajże Miodowe gofry i tamten zapach mi mniej odpowiadał. Ale na szczęście mimo różnych wersji zapachowych, działały podobnie. Uwielbiam w nich to, że są dość gęste, ale jednocześnie dobrze rozprowadzają się po skórze. Drobinki cukru są idealnej wielkości, bardzo dobrze się rozpuszczają. Jak już wspomniałam, peeling zostawia po sobie tłusty film, ale ja to uwielbiam i na razie nie szukam innego produktu w tej kategorii

BodyBoom - Ujędrniające masło do ciała


No dobra, przyznaję, że opakowania BodyBoom (i FaceBoom) mnie jakoś urzekają i przyciągają. Pewnie dlatego głównie skusiłam się na to masło, ale na szczęście zawartość jest również warta uwagi. Masło ma gęstą konsystencję, ale dobrze się rozprowadza i szybko wchłania. Absolutnie uwielbiam jego zapach, który kojarzy mi się z jogurtem z owoców leśnych. To on właśnie najbardziej zachęca mnie to używania tego typu produktu, bo generalnie nie przepadam za smarowaniem ciała. W ujędrniające działanie średnio wierzę, ale podejrzewam, że razem z treningami coś tam daje. Generalnie polecam, jeśli lubicie masła o ładnym zapachu :)


I to już wszystkie kosmetyki, które w ostatnich miesiącach szczególnie polubiłam. Dajcie znać, czy coś znacie i jak się u Was sprawdziło.

Buziaki!
Kasia

lipca 01, 2020

Przegląd toaletki - naturalna kolorówka #2
Resibo - krem BB

Hej!

Jak już pewnie wiecie, marka Resibo wypuściła jakiś czas temu nowość - krem BB. Bardzo mnie ciekawią takie produkty, więc od razu kliknęłam zestaw z pełnowymiarową wersją oraz próbkami pozostałych odcieni. Niestety lusterko dołączone do zestawu okazało się totalnym bublem i przyznaję, że trochę się zawiodłam, że taka fajna firma dołącza taki badziew. Cieszę się, że w zestawie były chociaż wszystkie odcienie kremu, bo dzięki temu dobrałam sobie kolor idealny. Jeśli jesteście ciekawi, czy jest to produkt warty zakupu, to zapraszam do dalszej części wpisu :)

resibo-krem-bb

Krem przychodzi do nas w opakowaniu z matowego szkła o standardowej pojemności 30 ml. Ma pompkę i plastikową zatyczkę. Dodatkowo jest zapakowany w kartonową tubę. Trzeba przyznać, że wszystko prezentuje się naprawdę pięknie. Zawiera filtr mineralny SPF 6, ale uważam, że to zbyt mała ochrona przeciwsłoneczna.


Jeśli chodzi o skład, to mamy tutaj 98,6% składników pochodzenia naturalnego. Do ciekawszych składników zaliczyć można ekstrakt z kurkumy, który ma działanie przeciwzapalne i antyoksydacyjne. Osobiście uwielbiam kurkumę, dodaję ją wszędzie, gdzie się da, więc cieszę się, że pojawia się również w kosmetykach.


Na opakowaniu możemy znaleźć obietnice producenta:

"Pokochasz swoją skórę na nowo. Wyrównany koloryt bez widocznego podkładu, wygaszone niedoskonałości bez efektu ciężkiego makijażu. Natychmiast po aplikacji zauważysz, że Twoja skóra pozostaje nadal tą samą skórą, jednak wygląda dużo lepiej, bardziej zdrowo i promiennie. Krem BB jest świetną opcją do codziennego makijażu, bo możesz go dołożyć bez obaw, że obciążysz skórę."

Czytając ten opis, stwierdziłam, że to może być ideał na lato. Krem, który się łatwo rozprowadza, ma lekką konsystencję, ale przy tym delikatne krycie. Jednak powiem Wam, że nie do końca tak jest i tak naprawdę zwlekałam z tą recenzją, bo sama nie wiem, co o tym produkcie myśleć.
Zacznijmy może od kolorów. Do wyboru mamy 3, które w opakowaniu wyglądają na mega ciemne, jednak podczas rozprowadzania bardzo jaśnieją. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że najjaśniejszy odcień jest dla mnie za jasny. Tak naprawdę dużo lepiej prezentował się na mojej skórze Natural Beige, który lepiej się z nią stapiał. Aktualnie mieszam ze sobą te dwa odcienie.


Tutaj zaczęłam rozcierać odcień Natural Beige. Możecie zobaczyć, jak pojaśniał:


Krem ma gęstą konsystencję, nie spływa z dłoni. Pachnie intensywnie, kwiatowo (zapach najbardziej kojarzy mi się z bzem) i dość dziwnie, ale muszę zaznaczyć, że należę do osób, którym raczej nie odpowiadają zapachy kosmetyków Resibo.

Jeśli chodzi o aplikację, to niestety nie należy ona do najłatwiejszych. U mnie najlepiej się sprawdza nałożenie go palcami, a potem rozprowadzenie pędzlem. Jest to moim zdaniem najszybsza metoda. Gąbka dość mocno zjada produkt, a przy palcach strasznie smuży. Chociaż zauważyłam też różnicę przy poszczególnych kolorach. Natural Beige aplikuje się dużo łatwiej niż Light Beige.

Krem ma delikatnie krycie w kierunku średniego, ładnie wyrównuje koloryt i wygląda na skórze naturalnie. Dość dobrze się z nią stapia, chociaż miewa momenty, że się warzy albo podkreśla pory. Czasami też zbiera się w załamaniach, np. na brodzie albo skrzydełkach nosa. Kilka minut od nałożenia czuć go na skórze i mocno się klei. Potem delikatnie zastyga, a wykończenie staje się satynowe w kierunku matowego. Zauważyłam, że krem średnio dogaduje się z pudrami i dużo lepiej wygląda, gdy się w ogóle go nie przypudruje. Chcę zaznaczyć też, że mam cerę tłustą, więc dla mnie to fenomen. Inne kosmetyki aplikuje się na nim dobrze, chociaż osobiście wolę odczekać chwilę, aż zastygnie.
Uważam, że kremu nie powinno się też nakładać zbyt dużo, bo wtedy może wyglądać ciężko. Nie próbowałam go dokładać w ciągu dnia.


Co do trwałości, to u mnie jest różnie. Generalnie wygląda nieźle przez 5-6 h, co i tak jest dobrym wynikiem przy tłustej cerze. Nie umiem powiedzieć, jak sprawdziłby się na cerze suchej, jeśli na mojej zastyga praktycznie do matu.
Powiem Wam, że dawno nie miałam tak dziwnego produktu. Nie jest zły, zauważam w nim pewne plusy. Ładnie wyrównuje koloryt i dopasowuje się do koloru cery. Na mojej skórze utrzymuje się całkiem dobrze. Jednak nie lubię w nim tego, że ciężko się go rozprowadza. Ma dni, kiedy wygląda kiepsko, warzy się, podkreśla pory i mam ochotę od razu go zmyć. Czasami jednak prezentuje się super. Tak naprawdę dla mnie to takie "meh", nad czym ubolewam, bo nie jest zły, ale mógłby być lepszy i raczej nie kupiłabym go ponownie.

Dajcie proszę znać, czy też się na niego skusiliście i jak się u Was sprawdził.

Do następnego!
Kasia

lutego 22, 2019

Moja pielęgnacja twarzy | Aktualizacja

Hej!

Co jakiś czas staram się tworzyć wpis o mojej aktualnej pielęgnacji, zwłaszcza gdy mam do pokazania coś ciekawego. Tak jest tym razem -  zaprezentuję Wam kilka produktów, które świetnie działają na moją cerę. Zapraszam do czytania dalej :)

pielęgnacja-twarzy-cera-tłusta

Przypomnę tylko, że cerę mam tłustą ze skłonnością do zapychania, powstawania podskórnych grudek. Kosmetyki, których obecnie używam, naprawdę dobrze się na takiej cerze sprawdzają. Moja skóra staje się coraz gładsza. Zauważyłam też, że pory powoli się zmniejszają, a kaszka na czole zniknęła. Jeszcze nie jest idealnie, ale mogę powiedzieć, że coraz bardziej jestem ze swojej cery zadowolona i te kosmetyki na pewno mają na to wpływ. 

Oczyszczanie


Zacznę może od oczyszczania. Na chwilę odstawiłam swój ulubiony żel tymiankowy z Sylveco i postanowiłam przetestować coś nowego. Sięgnęłam po Oczyszczającą piankę do twarzy marki Nature Queen i muszę powiedzieć, że jest genialna. Z jednej strony dobrze oczyszcza, z drugiej jest bardzo delikatna, a na dodatek mam po niej taką gładką twarz, coś niesamowitego!
Jeśli chodzi o tonik, to aktualnie używam tego z Natural Secrets w wersji oczyszczającej i jestem z niego bardzo zadowolona. W jego składzie znajdziemy hydrolat z zielonej herbaty i skórki cytryny, a także ekstrakt z szałwii, olejek rozmarynowy i olejek z drzewa herbacianego. Same dobroci dla cery tłustej i mieszanej. Zmieniłabym jedynie atomizer, bo wypuszcza bardzo duże krople i nie jest to zbyt przyjemne. Poza tym nie mam się do czego przyczepić i myślę, że kupię kolejne opakowanie.

nature-queen-pianka-natural-secrets-tonik

Kremy do twarzy


Po tonizowaniu używam dwóch produktów - rano kremu na dzień marki Duetus, a wieczorem Energetyzującą esencję odmładzającą z Resibo. To wszystko, serio. Mam wrażenie, że taki minimalizm mojej skórze służy. 
Jeśli chodzi o krem z Duetus, to dobrze się sprawdza właśnie na dzień, ponieważ delikatnie matuje skórę. Nie zauważyłam żadnego przesuszenia skóry ani dyskomfortu podczas używania, a zużyłam już ponad połowę. Duży plus za dołączoną drewnianą szpatułkę, dzięki której nie trzeba wkładać rąk do kremu i wszystko odbywa się bardziej higienicznie.
Z kolei wieczorem przerzuciłam się na esencję z Resibo. Jeszcze niedawno stosowałam ją jako dodatkową pielęgnację, ale teraz moja wieczorna rutyna opiera się tylko na niej. Muszę powiedzieć, że esencja ma niesamowicie lekką konsystencję, dzięki czemu genialnie sprawdza się właśnie przy cerze tłustej, ponieważ ją nawilża, ale nie obciąża. Jeśli chodzi o Resibo, to muszę się Wam przyznać, że jakoś nie mogę się polubić z zapachami, które stosują. W tym przypadku jednak jak dla mnie jest znośmy i kojarzy mi się z bzem. Poza tym nie mam się do czego przyczepić i bardzo polecam ją cerom tłustym i mieszanym.

duetus-krem-na-dzień-resibo-esencja

Krem pod oczy


Tutaj również odstawiłam mój ukochany krem z Nacomi i przerzuciłam się na krem liftingujący z Bema love bio. Na razie żadnego liftingu nie zauważyłam, ale być może stosuję go jeszcze zbyt krótko. Mimo to krem bardzo przypadł mi do gustu, ponieważ ma gęstą konsystencję. Przy tym ładnie się rozprowadza i dobrze wchłania. Nie zostawia tłustego filmu, więc fajnie sprawdza się również pod makijaż. Jeśli nie lubicie zbyt wodnistych kremów pod oczy, to ten jak najbardziej polecam wypróbować. Dostaniecie go w moim ulubionym ostatnio sklepie ekozuzu.pl (nie jest to wpis sponsorowany).

bema-love-bio-krem-pod-oczy

I tak się prezentują kosmetyki, których aktualnie używam. Jak widzicie, przerzuciłam się w 100% na naturalną pielęgnację i dobrze mi z tym. Wam to również polecam. Otacza nas tyle chemii, w żywności itp., że warto po prostu jej unikać. Skóra na pewno prędzej czy później się odwdzięczy :)

Piszcie proszę w komentarzach, czy znacie któryś z tych kosmetyków i jak się u Was sprawdził. 

Buziaki!
Kasia

TOP