Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki naturalne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki naturalne. Pokaż wszystkie posty

sierpnia 31, 2021

Pudrowe nowości od Pixie Cosmetics

Hej!

Ostatnio Pixie Cosmetics poszalało z nowymi pudrami, ponieważ w ich ofercie pojawiło się ich aż 5. Wśród nich znajduje się puder utrwalająco - wygładzający Beauty and the Blur oraz pudry modelująco -  rozświetlające Immediate Beauty Loose Powder, które już kiedyś były w asortymencie. Teraz wróciły w nowej formulacji i aż 4 odcieniach. Zapraszam Was serdecznie na prezentację tych cudeniek :)


Beauty and the Blur


Zacznijmy od kosmetyku, który zrobił na mnie największe wrażenie i moja tłusta cera polubiła go najbardziej. Mowa o pudrze utrwalająco - wygładzającym Beauty and the Blur. Jak sama nazwa wskazuje, jego głównym zadaniem jest wygładzenie skóry i utrwalenie makijażu. Moim zdaniem robi to cudownie i jest to jeden z lepszych pudrów, jakich miałam okazję używać w życiu. 

Nie jest to produkt stricte matujący, ale zawiera w sobie składniki (np. skrobię kukurydzianą oraz krzemian wapnia), które takie właściwości posiadają. Oprócz tego mamy m.in. rozświetlającą mikę oraz wosk karnauba, który pomaga skórze utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia. Najciekawszym składnikiem (wg mnie) jest Volcanic Sand, czyli piasek wulkaniczny (szklany diament) - naturalny plankton roślinny, który jest pozyskiwany z pradawnych jezior wulkanicznych Owernii - francuskiej krainy wygasłych wulkanów. Składnik ten wykazuje wiele niezwykłych właściwości. Przede wszystkim wygładza i matuje, ale również chroni przed promieniowaniem UV, światłem niebieskim oraz chroni przed zanieczyszczeniami.

Puder jest drobno zmielony, ale w dotyku wydaje się dość suchy. Na szczęście po nałożeniu na twarz produkt świetnie stapia się ze skórą. Nie wygląda sucho ani pudrowo. Właściwie w ogóle go nie widać. Przy tym przepięknie wygładza skórę, nie podkreśla rozszerzonych porów i innych niedoskonałości. Nie daje efektu płaskiego matu, ma bardziej satynowe wykończenie. Na mojej tłustej cerze utrzymuje dość długo mat. Na moim ulubionym podkładzie z Felicea zaczyna się wyświecać po ok. 5-6 godzinach. Świetnie sprawdza się również do utrwalenia korektora pod oczami.

Beauty and the Blur ma delikatny, jasny kolor, który absolutnie nie będzie przyciemniał nawet najjaśniejszej cery, za to duży plus.


Immediate Beauty Loose Powder


To wielki comeback, bo pudry Immediate Beauty były już w ofercie Pixie Cosmetics. Tym razem powróciły ze zmienionym składem i aż w 4 odcieniach (wcześniej dostępne były 2). Każdy z nich posiada inny rodzaj minerału.

Lunar Beauty - najjaśniejszy i dość chłodny odcień beżu. Zawiera kamień księżycowy (Moonstone Powder), który nawilża skórę i chroni przed zanieczyszczeniami. Dobrze się sprawdzi dla zmęczonej, poszarzałej cery.


Amber Beauty - to również jasny, ale cieplejszy odcień. Jako jedyny z pudrów zawiera malutkie drobinki, które nie są mocno widoczne w naturalnym świetle. W swym składzie zawiera bursztyn (Amber Powder), który działa przeciwstarzeniowo. Jednocześnie delikatnie matuje, więc powinien się sprawdzić na mieszanych i tłustych cerach. To moja ulubiona wersja pudru, ponieważ ładnie stapia się z moją cerą i nie przyciemnia jej.


Rose Quartz Beauty - różowo - brzoskwiniowy beż, ciemniejszy od powyższej dwójki. Na mojej bardzo jasnej cerze jest odrobinę widoczny. Zawiera różowy kwarc (Quartz), który nawilża skórę i ma działanie przeciwzmarszczkowe.


Sun Kissed Beauty - najciemniejszy odcień, który świetnie sprawdzi się do opalonej cery. Na jaśniejszej można nim delikatnie ocieplać skórę i używać zamiast bronzera. Dla mnie niestety jest za ciepły. Sun Kissed Beauty zawiera bronzyt (Bronzite Powder), który poprawia mikrokrążenie krwi i regeneruje skórę.


Oprócz tych czterech cudownych minerałów, każdy z pudrów zawiera ekstrakty z siedmiu kwiatów: jaśminu, piwonii, wiśni japońskiej, kwiatu pomarańczy, lawendy, bzu i róży damasceńskiej. Wpływają one bardzo dobroczynnie na naszą skórę. Moim zdaniem skład tych pudrów wygląda jak skład jakiegoś mega dobrego kosmetyku do pielęgnacji. 


Konsystencja tych pudrów jest niesamowita. Tak drobno zmielonego produktu chyba jeszcze nie miałam. Właściwie nie czuć, że się go dotyka. Dzięki temu pudry te świetnie stapiają się ze skórą. 

Jak nazwa wskazuje, pudry te mają rozświetlać i modelować twarz. Można je stosować na wiele sposobów - na sucho lub na mokro, by wydobyć z nich jeszcze większy blask. Można również je aplikować na całą twarz albo w miejscach, które szczególnie chcemy rozświetlić. Będą ładnie wyglądały na powiekach w makijażu makeup no makeup. Fajnie się sprawdzą do utrwalenia korektora pod oczami dla osób, które lubią efekt nawilżonej skóry. Możliwości jest wiele :)
Przy okazji muszę zaznaczyć, że nie są to typowe rozświetlacze. To pudry, które w subtelny sposób rozświetlają cerę i nadają twarzy wielowymiarowości.
Jeśli, tak jak ja, macie cerę tłustą, to polecam aplikować je na samym końcu makijażu, po nałożeniu pudru matującego lub wygładzającego. Ostatnio miałam na sobie Amber Beauty zaaplikowany na Beauty an the Blur i nie zauważyłam wzmożonej produkcji sebum.
Szczególnie polecam te pudry dla cer suchych, dojrzałych, poszarzałych, które chcą sobie dodać trochę zdrowego blasku. 


Jak Wam się podobają nowości? Który puder Was najbardziej zaciekawił? :) 

Pamiętajcie, że kupując kosmetyki Pixie przez bannery i linki na moim blogu, macie zniżki na większość produktów :)

Zachęcam też do obserwowania mojego instagrama. Tam niedługo pojawi się rozdanie, w którym do wygrania będą pudry Immediate Beauty :)

Do następnego!
Kasia

sierpnia 09, 2021

Pixie Cosmetics - naturalna maskara Lash Charmer Mascara

Hej!

Dawno mnie tu nie było, ale przyznaję szczerze, że trochę mnie wena opuściła. Po 7 latach blogowania dopadł mnie lekki kryzys. Zwłaszcza że instagram skutecznie mnie dyskryminuje i nie pokazuje moich zdjęć, więc tak naprawdę mało kto wie o moich nowych wpisach i ogólnie ilość czytelników znacznie zmalała. Oczywiście nie jestem tutaj po to, by się żalić i generalnie zawsze cieszę się z każdego wyświetlenia oraz komentarza, ale moja motywacja do blogowania się dość mocno osłabiła. Myślę więc, że na razie będę tutaj wracać z produktami, które po prostu bardzo chcę Wam pokazać. Dziś chciałabym Wam krótko opowiedzieć o najnowszej maskarze od Pixie Cosmetics (a właściwie Feerie Celeste) - Lash Charmer Mascara. To pierwszy tusz w asortymencie marki, więc jeśli jesteście ciekawi, czy dali radę i co o nim sądzę, to koniecznie czytajcie dalej :)

lash-charmer-mascara

Zacznijmy od opakowania, które prezentuje się przepięknie. Jest matowe, ozdobione delikatnymi liśćmi, ze złotymi napisami. Pixie przyzwyczaiło nas już do niezwykłych opakowań i naprawdę jest się czym zachwycać. A jak z zawartością? Sprawdźmy najpierw, co na temat maskary pisze producent:

"W poszukiwaniu naturalnego piękna… spragnieni głębokiej trwałej czerni i miękkości rzęs, postanowiliśmy stworzyć coś, co pomoże nam zaspokoić to pragnienie. 

Lash Charmer Mascara nada Twoim rzęsom kolor głębokiej czerni i pogłębi ich naturalny skręt. Wyjątkowy składnik filmotwórczy (Pullulan) sprawia, że kosmetyk jest trwały i pozostaje nienaruszony na rzęsach przez cały dzień.

Tusz zawiera 95% składników naturalnego pochodzenia, w tym głównie woski z wielu różnych roślin (wosk słonecznikowy, wosk carnauba, wosk z otrębów ryżu, wosk z owoców sumaka jadowitego, wosk z rumianku marokańskiego, wosk z róży stulistnej, wosk z róży damasceńskiej).

Jest wyjątkowo delikatny dla oczu, a to dzięki zastosowaniu m. in. wyciągu naturalnego z damarzyka mocnego, którego właściwości lecznicze, nawilżające i łagodzące stany zapalne są znane i wykorzystywane od tysięcy lat, czy też niezmydlanej frakcji oliwy z oliwek, która ma za zadanie działać pielęgnująco, przeciwzapalnie i ochronnie.

Mascarę możesz nałożyć dołączoną do niej uniwersalną, prostą szczoteczką o sztywnym włosiu, która pomoże równomiernie nanieść kosmetyk i dokładnie rozczesać rzęsy."

pixie-cosmetics-maskara

Tusz ma klasyczną szczoteczkę, co mi osobiście bardzo odpowiada. Nabiera się go sporo, więc lepiej go trochę otrzeć z nadmiaru. W przypadku tej maskary kluczem do sukcesu jest nakładanie jej w jak najmniejszej ilości, żeby nie posklejała rzęs. Na szczęście szczoteczka całkiem nieźle je wyczesuje. 
Według mnie jest to tusz maksymalnie pogrubiający. Już przy jednej warstwie widać naprawdę zadowalający efekt. Co więcej, mam wrażenie, że jest to tusz, który najlepiej wygląda prezentuje się właśnie z jedną warstwą. Przy drugiej pojawiają się u mnie grudki, rzęsy potrafią się skleić. 

feerie-celeste-maskara

Oczywiście mamy tutaj bogactwo naturalnych składników, które świetnie wpływają na kondycję naszych rzęs. Szczególnie ciekawi mnie zastosowanie wyciągu z damarzyka mocnego, który posiada właściwości lecznicze, nawilżające i łagodzące stany zapalne. Jest to dla mnie bardzo ważne ze względu na moją chorobę oczu. Mam też maksymalnie wrażliwe oczy, a ten tusz ich nie podrażnia. 


Jeśli chodzi o trwałość, to tusz zdał egzamin w 100%. Testowałam go ostatnio w trudnych warunkach i absolutnie nic się nie osypało!

Według mnie jest to maskara dla osób, które lubią wyrazisty efekt na rzęsach. Tusz mocno pogrubia, a rzęsy stają się widoczne, co dla mnie, posiadaczki krótkich rzęs, jest niezwykle istotne. Nie lubię tuszów, które nic nie robią, bo wtedy wolę nie nakładać nic. Ten tusz robi robotę. Trochę trzeba się nauczyć z nim pracować, by nie sklejał rzęs. Na moich rzęsach najlepiej wygląda przy jednej warstwie.
Ja jestem z niego naprawdę zadowolona i myślę, że sięgnę po kolejne opakowanie :)

Na koniec efekt na moich rzęsach. Od razu zaznaczam, że mam krótkie rzęsy i jakoś ciężko mi się fotografuje ten efekt, bo pewnie dla większości nie będzie od spektakularny. Ale na żywo rzęsy były widoczne i ja jestem w pełni zadowolona, jak wyglądają :)


Maskara kosztuje 84 zł i dostaniecie ją TUTAJ. Pamiętajcie, że kupując przez ten link lub bannery na moim blogu, macie zniżki na większość produktów :)

Dajcie proszę znać, czy testowałyście już ten tusz? Jestem bardzo ciekawa, czy macie swoich ulubieńców w tej kategorii wśród kosmetyków naturalnych? Piszcie w komentarzach!

Buziaki!
Kasia


kwietnia 27, 2021

Cienie do powiek z Omnia Botanica

Hej!

Marka Omnia Botanica, o której pisałam TUTAJ, zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam skusić się jeszcze na kilka produktów. Dzisiaj opowiem Wam o cieniach do powiek. Zapraszam do czytania dalej :)

omnia-botanica

Do wyboru mamy 4 paletki cieni. Najpierw kupiłam jedną, potem skusiłam się na kolejne dwie. Ominęłam jedynie wersję nr 03, ponieważ zupełnie nie są to moje klimaty kolorystyczne. 

Myślę, że najlepiej będzie, jak omówimy sobie te palety po kolei.

01


Jest to paleta chłodna. Zawiera dwa chłodne brązy oraz dwa błyszczące cienie - średni brąz i bardzo jasny, szampański.

Skład:
Mica, Kaolin, CI 77499, CI 77491, Caprylic/Capric Triglyceride, CI 77742, CI 77891, Magnesium Stearate, Copernicia Cerifera Cera, CI 77492, Isocetyl Stearoyl Stearate, Pentylene Glycol, Glyceryl Caprylate, Magnolia Officinalis Bark Extract

omnia_botanica

02


Mamy tutaj dwa przepiękne maty - bordowy i śliwkowy, oraz dwa błyski - złoto oraz ciemne, stare złoto.

Skład:
Mica, CI 77491, Kaolin, Caprylic/Capric Triglyceride, CI 77499, Magnesium Stearate, Copernicia Cerifera Cera, Isocetyl Stearoyl Stearate, CI 77492, Pentylene GlycoL, Glyceryl Caprylate, Magnolia Officinalis Bark Extract


04


Najcieplejsza propozycja, która zawiera dość neutralny matowy brąz, który idealnie się sprawdza jako cień przejściowy oraz matowy rudy brąz. Jak w poprzednich paletach, mamy również dwa błyski - jaśniejszy, brzoskwiniowy opalizujący na złoto oraz miedziany. 

Skład:
Mica, Ci 77491, Kaolin, Ci 77742, Ci 77499, Ci 77492, Caprylic/Capric Triglyceride, Magnesium Stearate, Copernicia Cerifera Cera, Isocetyl Stearoyl Stearate, Pentylene Glycol, Glyceryl Caprylate, Magnesium Oxide, Alumina, Magnolia Officinalis Bark Extract


Jakość


I teraz najważniejsze: jak z jakością? Czy są to kolejne cienie na rynku z ładnym składem, którymi warto się zainteresować? Jak najbardziej tak. Przyznam się, że na początku kolorystyka do mnie nie przemawiała, ale ostatecznie stwierdziłam, że muszę je dla Was przetestować, bo naturalnych cieni nie ma za dużo na rynku. A już na pewno nie w takiej cenie. 
Jakość tych cieni mnie pozytywnie zaskoczyła. Wydaje mi się, że nie znam drugich tak jedwabistych cieni pod palcami. Naprawdę to jest jakieś masło. Cienie mają bardzo dobrą pigmentację, ładnie się rozcierają i przyklejają do siebie. Gdy nałożymy ciemny cień bezpośrednio na powiekę, to nie robi plam i da się go rozetrzeć. Maty jakościowo zupełnie nie odbiegają od cieni wysokopółkowych, a nawet mogłabym powiedzieć, że są lepsze.
Błyski pewnie nikogo nie zaskoczą. Są to klasyczne perły, ale również mają cudowną konsystencję, dobrze się aplikują na powiekę zarówno palcem, jak i płaskim pędzlem. Osobiście na co dzień lubię tego typu błyski, nie potrzebuję nic więcej, ale to już kwestia preferencji.

Przejdźmy do minusów. A właściwie jednego minusa, jaką jest trwałość. Przez to, że cienie są aż tak jedwabiste, to mam wrażenie, że są też odrobinę tłuste. Ja mam maksymalnie tłuste powieki i nie mogę znaleźć nawet nienaturalnej bazy, która by sobie z tym radziła, więc u mnie te cienie po jakimś czasie się zbierają. Moim zdaniem cienie będą idealne dla powiek suchych, dojrzałych i tłustych, jeśli macie dobrą bazę. 

Podsumowując, mamy kolejne cudowne cienie z naturalnym składem na rynku. Do tego są łatwo dostępne (w Rossmannie) i mają niską cenę (29,99 zł). Jeśli się nad nimi zastanawialiście, to naprawdę warto się skusić :)

Dajcie znać, jak Wam się podobają? :)

Buziaki!
Kasia

maja 09, 2020

Makijaż kosmetykami naturalnymi | Czego brakuje mi w naturalnej kolorówce?

Hej!

Niedawno otrzymałam bardzo ciekawe pytanie, które brzmiało: czego brakuje mi w naturalnej kolorówce? Serdecznie za nie dziękuję :) Stwierdziłam, że odpowiem na nie w osobnym wpisie i przy okazji pokażę Wam makijaż wykonany w 100% kosmetykami naturalnymi. Zapraszam :)

purobio-felicea-madara-couelur-caramel-feerie-celeste

Na początek pokażę Wam makijaż. Jestem bardzo ciekawa, czy zorientowałybyście się, że nie są to tradycyjna, nienaturalna (nie wiem, jak ją nazywać, ale wiecie, o co chodzi) kolorówka. 

makijaż-kosmetyki-naturalne

Do wykonania makijażu użyłam:
  • podkład Purobio Sublime Drop Foundation odcień 00
  • korektor Madara Perfecting Concealer odcień 15
  • puder Purobio Indissoluble Silky Powder
  • bronzer Feerie Celeste Bewitches Bronze odcień 100 Taupe Whisper
  • róż Couleur Caramel nr 68
  • rozświetlacz Felicea nr 142
  • cienie do powiek Purobio nr 25, 26, 27, 01, 03, 05, 13
  • tusz do rzęs Couleur Caramel maskara wydłużająca
  • brwi Couleur Caramel pomada nr 61
  • konturówka do ust Purobio nr 08
  • szminka Couleur Caramel nr 257
  • na dekolcie (czego niestety nie widać) Madara Cosmic Drops nr 01 + rozświetlacz Felicea nr 141

Powiem Wam, że jestem naprawdę zadowolona z tego makijażu i cieszę się, że znalazłam tyle cudownych naturalnych kosmetyków kolorowych. Mimo to jest kilka rzeczy, których nadal poszukuję. Na pewno najbardziej brakuje mi dobrze kryjącego korektora pod oczy. Te w sztyfcie oraz kremie wyglądają u mnie strasznie. Z kolei ten z Madary jest ok, ale mógłby mieć ciut lepsze krycie. Mimo to cieszę się, że chociaż jeden produkt znalazłam w tej kategorii, który się u mnie nie warzy. 
Nie mogę znaleźć również naturalnej bazy pod cienie, która rzeczywiście utrzymywałaby cienie na moich tłustych powiekach. W powyższym makijażu użyłam korektora i uważam, że cienie z Purobio trzymają się nadzwyczaj dobrze, ale jednak moje powieki potrzebują bazy. 
Nie mam problemu z kolei ze szminkami, bo ostatnio noszę tylko te nawilżające lub ewentualnie klasyczne matowe z Couleur Caramel lub Felicea. Czasem jednak miałabym ochotę na te matowe w płynie, zastygające, które długo się utrzymują, ale takich nie znalazłam jeszcze wśród tych z naturalnym składem. 
Zatem jak widzicie, niewiele mi brakuje. Używanie naturalnych kosmetyków jest uzależniające i trudno wrócić do tych nienaturalnych, jak już się umie czytać składy. Mnie już nawet nie denerwują jakieś silikony czy glikole, ale najbardziej mikroplastik (np. Polyethylene), który jest właściwie w każdej bazie pod cienie, wielu cieniach do powiek (np. z GlamShop). Nie będę się tutaj rozpisywać na ten temat, ale warto pamiętać, że składy są ważne nie tylko dla nas i naszej skóry, ale również dla środowiska. 

makijaż-niebieskie-oczy-kosmetyki-naturalne

Dajcie proszę znać, jak Wam się podoba makijaż? Piszcie, czego Wam najbardziej brakuje w naturalnej kolorówce.

Do następnego!
Kasia

kwietnia 02, 2020

Haul ze sklepu ekobieca | Nowości marki Felicea

Hej!

Ponieważ mamy sporo zmartwień w ostatnim czasie, postanowiłam przygotować jakiś luźniejszy wpis. Pokażę Wam moje zakupy z drogerii ekobieca (nie jest to współpraca). Wiem, że są różne teorie na temat zakupów, ale uważam, że trzeba wspierać polskie marki, sklepy. Nie mogą wszyscy nagle stracić pracy. Haul będzie moim zdaniem ciekawy, bo zakupiłam dużo nowości marki Felicea, więc jeżeli Was interesuje ten temat, to zostańcie ze mną :)


Zacznę od pielęgnacji, czyli kremu liftingująco - nawilżającego marki Natuu. To krem kupiony tak trochę prewencyjnie, bo lepiej zapobiegać niż leczyć i chciałabym zobaczyć, czy wpłynie chociaż trochę na owal twarzy oraz pierwsze zmarszczki. Krem wygląda przepięknie. Ma szklane opakowanie, nakrętkę z korka. Zawiera ekstrakt z acmelli, czyli rośliny, która działa jak naturalny botoks. Zobaczymy, jestem bardzo ciekawa tego kremu. 


Przejdźmy zatem do nowości z marki felicea. Zamówiłam wielofunkcyjną kredkę w odcieniu 151, czyli bardzo delikatnym - szampańskim. Kolor ma ładny, ale niestety zawiera mnóstwo drobinek, za czym nie przepadam, bo one często roznoszą się po całej twarzy. No ale zobaczymy, jak sprawdzi się jako baza pod cienie.
Drugi produkt to kredka do brwi w odcieniu 86 light brown. Od razu zaznaczam, że jest to kolor chłodny, idealnie będzie pasował blondynkom. Kredka ma bardzo dziwny kształt, który możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Posiada też grzebyk do wyczesywania. Użyłam jej raz i na pewno mogę powiedzieć, że ma dość mocno woskową konsystencję. Pierwsze wrażenie takie sobie, ale na pewno dam jej szansę. 


Kolejne nowości to dwie matowe szminki. Ta po lewej to 222 rose, czyli nude z domieszką brudnego różu, a po prawej to 223 chocolate i tutaj nazwa niestety odzwierciedla odcień. Jest to kolor mlecznej czekolady, bardzo nietwarzowy. Na swatchach w necie wyglądał dużo ładniej. Zobaczymy, czy polubię się z nimi tak mocno, jak z kremową wersją. 


Na koniec zapas mojego ukochanego podkładu w odcieniu light. Jest cudny i zachęcam Was do wypróbowania. Ma piękny skład, jasny kolor, który nie ciemnieje. Ładnie kryje, dobrze się utrzymuje. Pięknie zakrywa pory. Cały czas jestem nim zachwycona i bardzo Wam polecam.

Wzięłam też zapas płynu do dezynfekcji z Nacomi, bo ma pompkę i stoi na szafce w korytarzu. Niby jest fajny, bo szybko się wchłania, ale totalnie drażni mnie jego zapach, który przypomina aloes, ale jest sztuczny i długo się utrzymuje na dłoniach. Już chyba wolę zapach alkoholu, bo szybko się ulatnia.


I to już wszystko na dzisiaj. Dajcie znać, czy znaczy któryś z tych kosmetyków albo czy któryś Was szczególnie zainteresował. Życzę Wam dużo spokoju w tym trudnym czasie.

Buziaki!
Kasia

marca 16, 2020

Przegląd toaletki - naturalna kolorówka #1
Podkłady

Cześć!

Pewnie wiecie, że od dłuższego czasu zwracam uwagę ma składy kosmetyków. Używam jedynie naturalnej pielęgnacji i bardzo chcę się przerzucić w 100% na naturalną kolorówkę, chociaż muszę przyznać, że jest to trudniejsze niż w przypadku pielęgnacji. Jednak nie poddaję się i tak naprawdę praktycznie w każdej kategorii udało mi się coś ciekawego znaleźć. Dlatego postanowiłam stworzyć na blogu nową serię, w której będę Wam pokazywać naturalną kolorówkę z mojej toaletki. Będzie to przegląd różnych kosmetyków i ich krótkie recenzje. Mam nadzieję, że ta seria przypadnie Wam do gustu. Zapraszam na pierwszą część o podkładach :)

naturalna-kolorówka-podkłady-naturalne

Pixie Cosmetics - podkład Love Botanicals


Jeśli mnie czytacie dłużej, to wiecie, że to mój wielki ulubieniec. Wiem, że Pixie wprowadziło nową wersję tego podkładu i mam nadzieję, że będzie ona równie dobra. Podkłady Pixie stosuję już od kilku lat i cały czas niezmiennie je uwielbiam. Mają dobre krycie, które da się budować. Nie podkreślają niedoskonałości, np. rozszerzonych porów. Nie warzą się, co zdarzało mi się przy innych podkładach mineralnych. I co najważniejsze - prezentują się przepięknie na skórze. Koloryt jest ujednolicony, skóra wygląda świeżo i promiennie. Wyświecają się dosyć szybko na tłustej cerze, ale za efekt, jaki dają, absolutnie im to wybaczam i mogę od czasu do czasu się poprawić. Plusem jest też szeroka gama kolorystyczna. Dzięki temu znalazłam swój idealny odcień Cashmere, chociaż zimą jestem tak blada, że muszę przetestować kiedyś najjaśniejszą wersję z gamy neutralnej czyli Soft Muslin. Pixie ma też na swojej stronie bardzo przydatny poradnik kolorystyczny. Podkłady mineralne Pixie Cosmetics są najlepszymi, jakie znam i bardzo Wam je polecam.

pixie-cosmetics-podkład-mineralny

Neauty Minerals - podkład matujący


To drugi podkład mineralny w mojej toaletce, jednak ze względu na kolor sięgam po niego jedynie latem, ponieważ w tej chwili jest na mnie odrobinę za ciemny. Musiałabym zaopatrzyć się w jaśniejszy odcień Neutral Pale. Pod względem właściwości jest on bardzo podobny do podkładu z Pixie. Wygląda i zachowuje się na skórze niemal identycznie. Nazwa sugeruje, że ma być on matujący, ale na tłustej cerze wyświeca się stosunkowo szybko i trzeba go poprawić w ciągu dnia. Niemniej jednak to również dobra i godna polecenia propozycja. 

neauty-minerals-podkład-matujący

Felicea - Podkład naturalny 


Ostatnia propozycja to wersja płynna i mój absolutny ulubieniec. Powiem szczerze, że marzył mi się fajny podkład płynny z ładnym składem. Mimo że kocham minerały, to czasem mam ochotę na aplikację takiego tradycyjnego podkładu. Do tej pory nie mogłam nic takiego znaleźć. Wszystkie podkłady były albo za ciemne, albo wyglądały tragicznie na skórze. Podkład Felicea jest perfekcyjny pod każdym względem. Nie potrafię znaleźć żadnej wady tego produktu. Kolor Light jest dla mnie idealny, nie ciemnieje. Podkład ma dobre krycie, pięknie wygładza skórę, nie podkreśla rozszerzonych porów. Delikatnie zastyga i przypudrowany utrzymuje się długo nawet na mojej tłustej cerze. Naprawdę jest to hit i serdecznie Wam go polecam.

felicea-podkład-naturalny

A tak się prezentuje na mojej cerze:


Poniżej możecie zobaczyć też porównanie kolorów. Pixie właściwie stopił się z moją skórą i prawie go nie widać. Neauty Minerals jest bardziej żółty od Pixie.


I to już wszystko na dzisiaj. Dajcie proszę znać, czy taka seria Wam się podoba. A może Wy znacie jakieś naturalny hity wśród podkładów? :)

Do następnego!
Kasia

lutego 17, 2020

Haul ze sklepu ekozuzu.pl

Jednym z moim ulubionych sklepów internetowych jest ekozuzu.pl. Robię tam zakupy regularnie, bo bardzo lubię markę Couleur Caramel i chętnie testuję coś nowego. Tym razem również poczyniłam małe zakupy i z przyjemnością Wam je pokażę. Zapraszam :)


Przede wszystkim chciałam przetestować pomadę do brwi, bo nie mam żadnej w swojej toaletce, a miałam ochotę na mocniej wyrysowane brwi. Najbardziej bałam się odcienia, bo lubię te chłodne, ale nr 61 okazał się być idealny. Pomada ma dobrą pigmentację, na razie jest kremowa. Zobaczymy, jak będzie później. Ma też bardzo fajny, precyzyjny pędzelek. Jestem z niej bardzo zadowolona. 

Drugi produkt, który wybrałam, to puder z jesienno - zimowej kolekcji Urban Nature. Trzeba przyznać, że tłoczenia na kosmetykach Couleur Caramel są po prostu obłędne i aż żal ich używać. Jest to typowy puder utrwalający. Ma dosyć suchą formułę, ale na skórze wygląda ładnie. Nie utrzymuje zbyt długo matu, więc nada się przede wszystkim dla cer suchych i normalnych. Chociaż ja, mając cerę tłustą, również go chętnie używam, bo wygląda bardzo naturalnie i nie daje płaskiego matu, a na tym mi ostatnio zależy najbardziej.


Skusiłam się również na szminkę z kolekcji Urban Nature w odcieniu 287. To taki neutralny, średni róż. Będzie idealny na wiosnę :) Szminki z CC są naprawdę świetne i mogę Wam je polecić, jeśli szukacie czegoś z naturalnym składem. Ja zwracam na to coraz bardziej uwagę, bo denerwuje mnie, że praktycznie wszędzie dodają mikroplastik (np. Polyethylene). Tutaj mamy same naturalne składniki i zdecydowanie warto inwestować właśnie w takie kosmetyki. Pomadka ma świetną pigmentację, kremową, ale delikatnie klejącą formułę, przez co utrzymuje się naprawdę nieźle. 

W gratisie otrzymałam dwie konturówki do ust w czerwonych odcieniach, które również mają kremową konsystencję, przez co bardzo łatwo wyrysowuje się nimi usta. Kolor 107 to jaśniejszy odcień czerwieni, a 147 to już krwista, chłodna czerwień.


Ostatni kosmetyk, który otrzymałam, to krem do twarzy SolarTea z SPF 30. Jego jeszcze nie otworzyłam, ale na pewno bardzo mi się przyda. Podoba mi się jego skład i jest szansa, że dobrze się sprawdzi na cerze tłustej.


To już wszystkie kosmetyki, które chciałam Wam dzisiaj pokazać. Dajcie znać, czy macie swoich ulubieńców z tej marki, a jeśli jeszcze nic nie testowaliście, to bardzo zachęcam, bo to świetne produkty z ładnymi składami :)

Buziaki!
Kasia

czerwca 03, 2019

Féerie Céleste - bronzer Bewitched Bronze

Hej, hej!

Niedawno moja ulubiona firma Pixie Cosmetics stworzyła siostrzaną markę Féerie Céleste i pod jej szyldem wypuściła na rynek bronzery prasowane Bewitched Bronze. Jak się pewnie domyślacie, nie mogłam się ich doczekać, bo po pierwsze bardzo lubię ten rodzaj kosmetyków, a po drugie mało jest bronzerów z dobrym składem na rynku. Zakupiłam jeden z nim chwilę po premierze, a dzisiaj opowiem Wam o moich wrażeniach z kilku tygodni używania. Czy spełnił moje oczekiwania? Tego dowiecie się w dzisiejszym wpisie. Zapraszam do czytania dalej :)


Na samym początku nie mogę nie wspomnieć o opakowaniu, które od razu rzuca się w oczy i moim zdaniem jest absolutnie przepiękne. Pixie zawsze miało ładne opakowania, ciekawe grafiki, ale tym razem totalnie zaszaleli. Opakowanie jest kartonikowe, z lusterkiem, a w środku znajduje się bronzer w postaci wkładu z cudownym tłoczeniem. Mam nadzieję, że w takim razie firma już niedługo wprowadzi uzupełnienia do swojej oferty. 
Powiem Wam szczerze, że bardzo mi się to podoba to, że te produkty mają taką "otoczkę". Wchodząc na stronę, można przeczytać całą historię na temat marki. Zacytuję fragment: "W tajemniczym ogrodzie Féerie Céleste są sekrety, które chcemy zdradzić tylko Tobie. Ten świat pełen jest magicznych stworzeń, euforycznych zapachów kwiatów, przesyconych nektarami roślin, spowitych mgłą krzewów, skąpanych w świetle księżyca ścieżek, blasku rozgwieżdżonego nieba. Dotrzesz do niego dzięki swojej wyobraźni".
Patrząc na to opakowanie, mam wrażenie, że zaraz przeniosę się do jakiegoś magicznego, baśniowego świata. Wiem, że to "tylko" kosmetyki, ale fajnie jest widzieć, że są firmy, które wkładają w nie tyle serca i pracy.

No dobrze, ale przejdźmy do ważniejszego, czyli do samego wnętrza. Marka Feerie Celeste wypuściła na rynek aż 5 odcieni bronzera. Ja wybrałam 100 Taupe Whisper, czyli jasny i chłodny. Wg producenta ma idealny do konturowania dla bladziochów i przede wszystkim nie zawiera grama pomarańczowych tonów. Tutaj mogę się zgodzić. Jeśli Waszą zmorą są wybijające pomarańczowe tony w bronzerach, to ten możecie brać w ciemno. 
Bronzer jest naprawdę bardzo jasny i ciężko sobie zrobić nim krzywdę. Dla mnie jest to duży plus, ponieważ nie muszę się martwić, że porobię sobie plamy i będę wyglądać dziwnie. Najlepiej aplikuje mi się go pędzlem z włosia syntetycznego, wtedy rozciera się idealnie. 


Skład jest naturalny, ale moim zdaniem mógłby być lepszy. Produkt zawiera np. glikol pentylenowy. Agnieszka z kanału Kosmetologia naturalnie ich nie poleca. Zobaczcie sobie jej film na ten temat.

pixie-cosmetics-feerie-celeste-bronzer

Jego cena trochę powala, ponieważ za 9 gramów produktu płacimy aż 118 zł, ale myślę, że warto. Zwłaszcza że jest bardzo wydajny. 


Dla porównania wrzucam Was swatche. Od lewej mamy właśnie bronzer, o którym piszę 100 Taupe Whisper, dalej Pixie Cosmetics bronzer sypki, najchłodniejszy odcień z trio do konturowania ze Shashboxa oraz Purobio nr 3. Jak widzicie, Feerie Celeste nr 100 i Smashbox mają właściwie identycznie kolory, jednak ten drugi ma dużo gorszy skład, ale moim zdaniem na twarzy wygląda lepiej. Z kolei Pixie w wersji sypkiej ma zdecydowanie więcej oliwkowych tonów.


Według mnie bronzer jest cudowny i właściwie sięgam już tylko po niego, zwłaszcza w makijażu dziennym. Prezentuje się na twarzy niezwykle naturalnie. Fakt, kosztuje sporo, ale po pierwsze można go dorwać na promocji, a po drugie w tak piękne, naturalne kosmetyki czasem można zainwestować :)

Dajcie znać koniecznie, jak Wam się podoba i czy macie ochotę się skusić. A może już go kupiłyście?

Do następnego!
Kasia

TOP