Hej!
Dawno mnie tu nie było, ale przyznaję szczerze, że trochę mnie wena opuściła. Po 7 latach blogowania dopadł mnie lekki kryzys. Zwłaszcza że instagram skutecznie mnie dyskryminuje i nie pokazuje moich zdjęć, więc tak naprawdę mało kto wie o moich nowych wpisach i ogólnie ilość czytelników znacznie zmalała. Oczywiście nie jestem tutaj po to, by się żalić i generalnie zawsze cieszę się z każdego wyświetlenia oraz komentarza, ale moja motywacja do blogowania się dość mocno osłabiła. Myślę więc, że na razie będę tutaj wracać z produktami, które po prostu bardzo chcę Wam pokazać. Dziś chciałabym Wam krótko opowiedzieć o najnowszej maskarze od Pixie Cosmetics (a właściwie Feerie Celeste) - Lash Charmer Mascara. To pierwszy tusz w asortymencie marki, więc jeśli jesteście ciekawi, czy dali radę i co o nim sądzę, to koniecznie czytajcie dalej :)
Zacznijmy od opakowania, które prezentuje się przepięknie. Jest matowe, ozdobione delikatnymi liśćmi, ze złotymi napisami. Pixie przyzwyczaiło nas już do niezwykłych opakowań i naprawdę jest się czym zachwycać. A jak z zawartością? Sprawdźmy najpierw, co na temat maskary pisze producent:
"W poszukiwaniu naturalnego piękna… spragnieni głębokiej trwałej czerni i miękkości rzęs, postanowiliśmy stworzyć coś, co pomoże nam zaspokoić to pragnienie.
Lash Charmer Mascara nada Twoim rzęsom kolor głębokiej czerni i pogłębi ich naturalny skręt. Wyjątkowy składnik filmotwórczy (Pullulan) sprawia, że kosmetyk jest trwały i pozostaje nienaruszony na rzęsach przez cały dzień.
Tusz zawiera 95% składników naturalnego pochodzenia, w tym głównie woski z wielu różnych roślin (wosk słonecznikowy, wosk carnauba, wosk z otrębów ryżu, wosk z owoców sumaka jadowitego, wosk z rumianku marokańskiego, wosk z róży stulistnej, wosk z róży damasceńskiej).
Jest wyjątkowo delikatny dla oczu, a to dzięki zastosowaniu m. in. wyciągu naturalnego z damarzyka mocnego, którego właściwości lecznicze, nawilżające i łagodzące stany zapalne są znane i wykorzystywane od tysięcy lat, czy też niezmydlanej frakcji oliwy z oliwek, która ma za zadanie działać pielęgnująco, przeciwzapalnie i ochronnie.
Mascarę możesz nałożyć dołączoną do niej uniwersalną, prostą szczoteczką o sztywnym włosiu, która pomoże równomiernie nanieść kosmetyk i dokładnie rozczesać rzęsy."
Jeśli chodzi o trwałość, to tusz zdał egzamin w 100%. Testowałam go ostatnio w trudnych warunkach i absolutnie nic się nie osypało!
Dużo osób sobie go chwali a jeżeli i Ty podzielasz zachwyty to sama go sprawdzę. Dzięki za wpis :) i łącze się w bólu z tymi zasięgami na Insta. Jestem o wiele "mniejszym" kontem od Twojego a i tak mam ucinane zasięgi nie wiedzieć czemu...aż się faktycznie odechciewa..pozdrawiam serdecznie! ��
OdpowiedzUsuńTo prawda, trochę się odechciewa i najgorzej, że nie wiadomo co z tym zrobić :( Pozdrawiam również :*
UsuńChętnie sprawdzę tę maskarę :) Kiedyś naturalne maskary kompletnie sobie nie radziły, ale jest coraz więcej takich, które nie ustępują tradycyjnym drogeryjnym tuszom. Ja ostatnio miałam dwa z Miya i jeden był super, a drugi średni ;) Jeśli chodzi o blog i zasięgi, to chyba taka obecna tendencja, ludzie coraz mniej czytają... Wolą tiktoki :/
OdpowiedzUsuńJa właśnie otworzyłam jeden z Miya i jest tragiczny :( Niestety, mi się na razie nie chce wkręcać w tiktoka. I tak za dużo czasu spędzam w necie ;)
UsuńTej masakry jeszcze nie używałam, ale bardzo chętnie ją wypróbuję. Ps. Bardzo fajny wpis, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń