października 31, 2017

Ulubieńcy października 2017r.

Hej!

Po krótkiej i totalnie nieplanowanej przerwie nareszcie wracam. Październik pożegnał mnie pobytem w szpitalu i nagłą operacją. Na szczęście jestem już w domu i powoli wracam do siebie. Mimo tego niemiłego zdarzenia kończący się miesiąc uważam za całkiem udany, ponieważ zrobiłam coś, o czym marzyłam od dawna - a mianowicie zaczęłam malować. Na razie malowałam tylko dwie dziewczyny do sesji, ale mega mi się to spodobało i uwierzyłam, że może mogłabym zostać wizażystką. Zobaczymy, co z tego wszystkiego wyjdzie ;) No dobrze, to tak w ramach wstępu. Mimo tej tygodniowej przerwy od malowania, znalazłam w październiku kilka perełek, o których chciałabym Wam opowiedzieć. Zapraszam do czytania dalej :)

ulubieńcy-października

Zacznę od podkładu, który mnie totalnie zauroczył. Już dawno nie miałam podkładu, który tak ładnie wyglądałby na skórze, a przy tym tak dobrze krył. Mowa o Matte Fondation z Lumene. Wybrałam kolor 1 Classic Beige i jest to dla mnie odcień idealny. Beżowy, neutralny, jasny, po prostu cudo. I co też ważne - w ogóle nie ciemnieje! Jedyne, do czego mogłabym się minimalnie przyczepić, to trwałość, ponieważ produkt zaczyna się na mojej skórze dość szybko świecić, ale absolutnie mu to wybaczam, bo jest to chyba najlepiej wyglądający podkład, jaki miałam. Serdecznie polecam wypróbować :)

Powróciłam ostatnio do korektora Radiance Reveal z Bourjois i muszę przyznać, że nadal bardzo mi się podoba. Nie kryje w 100%, ale ma ładny morelowy odcień (nr 01), który dobrze neutralizuje moje cienie. Używam go, gdy nie mam ochoty na mocny, mega kryjący makeup. 

W październiku bardzo często sięgałam po matową szminkę z Paese by MacademianGirl w odcieniu 5 Art Deco (pisałam o niej TUTAJ). Ma musową konsystencję i totalnie jej nie czuć na ustach, przez co świetnie sprawdza mi się na co dzień. 

Ostatnio bardzo rzadko kupuję pędzle, ale niedawno skusiłam się na pędzel K81 z Kavai i muszę powiedzieć, że jest naprawdę godny uwagi. Marka bardzo poprawiła jakość włosia. Ten model idealnie sprawdza mi się np. do precyzyjnego nałożenia cienia w załamanie powieki. Kosztuje niecałe 20 zł, więc myślę, że warto go mieć.


Na koniec opowiem Wam o produktach, które świetnie sprawdziły mi się nie tylko do malowania samej siebie, ale też dziewczyn do sesji. Zależało mi, żeby mieć ze dwie palety z dużą ilością uniwersalnych, neutralnych cieni o różnych wykończeniach i skusiłam się na czekoladki z I ♥ Makeup.

Naked Chocolate to zestaw bardzo bezpiecznych, nudziakowych odcieni, natomiast Salted Caramel to neutralne i ciepłe brązy, złoto, akcent kolorystyczny w postaci niebieskiego cienia, ale też matowa czerń (swoją drogą bardzo dobra). 

Jeśli chodzi o kosmetyki z Makeup Revolution, to można się przyczepić, że kopiują, że produkują w Chinach, ale pomijając ten fakt, obie paletki są naprawdę dobrej jakości. Cienie są świetnie napigmentowane, maty przyjemnie kremowe pod palcami. Nie zanikają podczas blendowania, da się budować intensywność i też perłowe cienie stosunkowo łatwo czepiają się pędzla. Naprawdę jestem z nich bardzo zadowolona. 


Ostatnim ulubieńcem października są pudry do konturowania z Inglota. Kupiłam je z myślą o malowaniu dziewczyn i nie zawiodłam się. Pudry mają dobrą pigmentację, nie robią plam i mega ładnie wyglądają na twarzy. 
Zaskoczyło mnie natomiast to, że totalnie został zmieniony odcień słynnego pudru nr 505, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Stara wersja jest dużo ciemniejsza i przypomina bardziej 514. Trochę mnie dziwi, że firma aż tak zmienia kolory produktów.


I to wszystko na dzisiaj. Dajcie znać, czy znacie któryś z moich ulubieńców i co Was szczególnie zachwyciło w październiku!

Do następnego!
Kasia

7 komentarzy:

  1. nie miałam nic z tych kosmetyków :) ale jeśli chodzi o paletki Makeup Revolution to posiadam czarną czekoladkę - Chocolate Vice i jakość jest naprawdę w porządku, w przyszłości chętnie skuszę się na jakąś kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyś wypróbuję coś do konturowania od Inglota :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej, szkoda że tak zmienili kolor 505, szok. dobrze wiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  4. straszna zmiana koloru... wierne fanki nie ucieszy...
    zaciekawiłaś mnie tym korektorem Bourjois, ja póki co używam z Maybelline, Moia i Pixie Cosmetics ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. o wow! taka różnica w kolorze..
    planuje kiedys wyprobowac te pudry Inglot :)505 mam na liście i przyznam szczerze, że nowy kolor mi sie podoba bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię pudry do konturowania Inglot, ale różnica w kolorze jest duża... 505 mam w starej wersji i jest ok, ale jeszcze lepiej sprawdza mi sie chyba 513, nie pamiętam dokładnie, ale jest to odcień nieco chłodniejszy niż 505, który na mnie wypada dość ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Z MUR mam paletę brzoskwiniową, ale te dwie, które pokazałaś uważam właśnie za takie najbardziej uniwersalne i długo wahałam się, czy jakiejś nie kupić.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)

TOP