października 14, 2017

Makijaż oczu z Lily Lolo
Paletka cieni Pedal to the metal & Naturalna maskara

Hej Kochani!

Jeśli czytacie dłużej mojego bloga, to wiecie, że uwielbiam szminki. Chociaż muszę przyznać, że ostatnio z jeszcze większą chęcią testuję cienie do powiek. To one tak naprawdę pozwalają mi się "wyżyć artystycznie". Wypróbowałam już mnóstwo cieni w swoim życiu, więc mam wobec nich spore oczekiwania. Tym razem do przetestowania otrzymałam paletkę cieni Pedal to the metal oraz maskarę z Lily Lolo. Jeśli jesteście ciekawi, jak się u mnie te dwa produkty sprawdziły, to koniecznie czytajcie dalej :)

lily-lolo-maskara-paletka-pedal-to-the-metal

Pedal to the metal 


Paletka cieni Pedal to the metal składa się z 8 cieni. Na stronie widzę, że mają one swoje nazwy. Mamy zatem (od lewej):

Photo Finish – matowy, kremowy beż
Fuelled – perłowy beż
Pole Position – matowy, delikatny brąz
Silver Bullet – perłowe srebro
Gold Medal – połyskujące, jasne złoto
Carbon – matowy, ciemny szary
Hook Up – matowy, jasny beż (bardziej przybrudzony róż)
Black Zinc – matowa, stonowana czerń

Całość utrzymana jest raczej w chłodnej tonacji, co bardzo mi odpowiada, bo lubię takie odcienie na co dzień. Poza tym muszę wspomnieć o naturalnym składzie, co zdecydowanie wyróżnia kosmetyki Lily Lilo spośród innych marek. 
Niestety więcej pozytywów nie widzę i powiem szczerze, że paletka średnio przypadła mi do gustu. Najbardziej zawiodła mnie pigmentacja, która jest dla mnie po prostu kiepska, co widać na zdjęciu ze swatchami. Cieni nie da się budować, robią plamy i generalnie ciężko się nimi pracuje. Do tego paleta naprawdę sporo kosztuje (ok. 120 zł) i za taką cenę uważam, że lepiej kupić kilka cieni sypkich, które pigmentację mają genialną.
Mimo całej mojej sympatii do kosmetyków Lily Lolo, tej palety nie mogę Wam polecić. 

lily-lolo-paletka-cieni-pedal-to-the-metal
lily-lolo-cienie-swatche

Naturalna maskara


Na szczęście z drugim produktem zdecydowanie bardziej się polubiłam. Naturalna maskara ma tradycyjną, bardzo klasyczną szczoteczkę, ładnie rozdziela, wydłuża rzęsy. Daje dokładnie taki efekt, jak lubię :) Do tego nie osypuje się i utrzymuje się na moich rzęsach cały dzień.

lily-lolo-naturalna-maskara

Makijaż


Postanowiłam wykonać również makijaż tymi kosmetykami, żeby pokazać Wam, jak sprawdzają się "w akcji". Jeśli chodzi o cienie, to zaczęłam od Hook Up (matowy, przybrudzony beż), następnie chciałam go pogłębić brązowym Pole Position, ale średnio mi się to udawało, więc sięgnęłam po najciemniejszy Black Zinc. Cienie się bardzo kiepsko chwytają pędzli i powieki, więc widzicie, że (po długich staraniach) wyszedł z tego raczej grafit, a nie czerń. Następnie na pozostałą część ruchomej powieki nałożyłam (na Glitter Primer z NYX) najbardziej błyszczący cień Fuelled, a w wewnętrzny kącik Silver Bullet

Jeśli chodzi o maskarę, to jak już wspomniałam, jestem z niej mega zadowolona, chociaż nie wiem, czy ten efekt widać na zdjęciach, bo najdłuższe rzęsy mi ostatnio powypadały... Musicie mi wierzyć na słowo :)

Oprócz tych dwóch produktów starałam się wykorzystać w tym makijażu jak najwięcej kosmetyków z Lily Lolo. 
Użyłam zatem:
  • podkład w odcieniu China Doll (KLIK)
  • bronzer Honolulu (KLIK)
  • róż z paletki Naked Pink (KLIK)
  • rozświetlacz Rose Illuminator (o nim już niedługo na blogu)
  • szminka Temptation (KLIK)
  • brwi podkreśliłam brązowym cieniem z paletki Pedal to the metal

lily-lolo-makijaż-makeup

podsumowanie


Jest mi mega przykro, że paletka mi nie przypadła do gustu, bo kolorystycznie mega mi się podoba. Jednak pigmentacja mnie w ogóle nie zadowala i myślę, że nie byłaby dobra nawet dla osób, które lubią mega naturalny efekt, bo nie pracuje się z nią łatwo. 
Wiem, że Lily Lolo wypuściło ostatnio nowe paletki cieni i mam nadzieję, że one mają mocniejszy pigment.
Natomiast jeśli chodzi o maskarę, to jak najbardziej Wam ją polecam. Ma naturalny skład i jest przebadana okulistycznie, więc w szczególności powinna się sprawdzić u osób, u których tego typu kosmetyki często wywołują alergię. 
Moim zdaniem jest świetna i z chęcią po nią sięgam :)

Wszystkie kosmetyki Lily Lolo możecie dostać na stronie www.costasy.pl.

Mieliście może okazję testować te kosmetyki? Jak się u Was sprawdziły?

Do następnego!
Kasia 

7 komentarzy:

  1. juz kiedys czytalam o niskiej pigmentacji tej palety dlatego średnio mnie przekonała :) z tej firmy nigdy nic nie miałam więc moze kiedys sie przyjrze jej blizej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maskare bardzo lubiłam. Mam inną paletę tej marki i ją lubię 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię ich sypkie cienie. z prasowanymi też się nie polubilam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolory w palecie faktycznie ładne, ale pigment słaby;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że paleta ma taką pigmentacje, bo cienie są ładne, a naturalny skład bardzo zachęca do zakupu.

    OdpowiedzUsuń
  6. paleta zupelnie nie w moich kolorach :)
    ale spodziewaabymsie lepszej pigmentacji po niej

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, dlaczego paletki z lepszym składem mają od razu gorszą pigmentację... Już nie raz się z tym spotykam :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)

TOP