marca 01, 2015

Ulubieńcy lutego

Hej!

Przyszedł czas na ulubieńców lutego. To najkrótszy miesiąc w roku, ale udało mi się zebrać kilka kosmetyków, które zawładnęły moim sercem. Jeśli jesteście ciekawi, co zdążyło mnie zachwycić, to zapraszam do czytania dalej!



Z pielęgnacji mam trochę nowości, jednak na razie je testuję, więc dzisiaj pokażę Wam tylko dwie szminki pielęgnacyjne z SYLVECO. Pierwsza z nich to brzozowa pomadka ochronna z betuliną. Jest świetna. Nie ma smaku ani zapachu, ma idealną konsystencję i naprawdę czuć jej właściwości ochronne i nawilżające. Druga z nich to odżywcza pomadka ochronna z peelingiem. Bardzo ciekawy produkt. Zawiera w sobie mnóstwo drobinek cukru trzcinowego, przez co szminka staje się mocno peelingująca. Serio, działanie ma naprawdę niezłe. Dosłownie ściera wszystkie suche skórki i dodatkowo przy tym nawilża. A przy tym przepięknie pachnie olejkiem migdałowym. 
Obie pomadki mają zupełnie naturalny skład i kosztują ok. 10 zł. No cóż, ja już wiem, że znalazłam ideały, jeśli chodzi o szminki ochronne. Myślę, że zrobię jeszcze o nich osobny post, bo są naprawdę warte większego rozgłosu.

Pozostańmy może przy szminkach, ale teraz o tych z kolorówki. Bardzo w tym miesiącu się polubiłam ze słynną matową szminką Rouge Edition Velvet z Bourjois w odcieniu 06 Pink Pong. Produkty te znam już od dłuższego czasu, jednak dopiero niedawno sprawiłam sobie właśnie ten kolor. Zauroczył mnie totalnie. Ma piękny odcień zimnego różu. Aplikacja jest bardzo prosta. Szminka nie tworzy smug i nie trzeba nakładać kilku warstw, żeby było widać intensywny kolor (tak jak to niestety bywa przy innych odcieniach). A przede wszystkim odcień ten jest naprawdę trwały. Faktycznie po zaschnięciu jest raczej nie do ruszenia. Podczas jedzenia i picia zjada się minimalnie od wewnątrz ust. Na pewno będzie to też mój ulubieniec wiosną i latem.

Gdy chciałam mniej intensywne usta, sięgałam w tym miesiącu po błyszczyk Ultra Glazewear z Avon w odcieniu Tickled Pink. Jest to bardzo naturalny odcień różu, właściwie identyczny jak kolor moich ust. Zawiera w sobie mnóstwo takich mikrodrobinek, przez co efekt jest taki roziskrzony i błyszczyk bardzo ładnie się mieni na ustach. Nie ma mowy natomiast o brokacie, który po pewnym czasie jakimś cudem znajduje się na połowie twarzy (jeśli wiecie, co mam na myśli ;)). W konsystencji w ogóle nie przypomina typowego błyszczyka, ponieważ w ogóle się nie klei. Nie zostawia żadnych prześwitów i tak naprawdę nazwałabym go bardziej szminką w płynie. 

Przyznaję, że mam ostatnio fazę na wszystko co karmelowe i waniliowe. A to za sprawą wosku z Yankee Candle - Oud Oasis, który pachnie po prostu obłędnie. Tak więc nabyłam wodę toaletową z Yves Rocher o nazwie Wanilia Bio, która pachnie czystą, intensywną wanilią. Psikam sobie trochę na włosy lub nadgarstki i ten piękny zapach jest ze mną cały dzień, bo woda okazała się naprawdę całkiem trwała.

Z Yves Rocher dorwałam również w promocji -40% róż do policzków, który niedawno bardzo zachwalała Agata z Agu Blog :) Za namową Agu wzięłam odcień Średnia morela i faktycznie okazał się bardzo ładnym różem (nie pytajcie, dlaczego morela okazuje się różem :P). Kolor jest delikatny i wygląda na twarzy mega naturalnie. Jak prawdziwy rumieniec. Do tego utrzymuje się na twarzy długo, ładnie pachnie, więc staje się moim ulubieńcem :-)

Mam ostatnio również fazę na malowanie paznokci. Sprawiłam sobie niedawno w promocji "drugi za 1 grosz" w hebe dwa lakiery z Essie i już wiem, że jeden z nich stanie się moim wielkim ulubieńcem. Mowa tutaj o odcieniu Ballet Slippers, czyli najpiękniejszym mleczaku, jakiego do tej pory używałam. Jest nie za biały, nie za różowy, przepięknie wygląda na paznokciach i sprawia, że palce wyglądają na smuklejsze a dłonie na bardziej zadbane. 

Dodatkowo próbuję też różnych baz i top coat'ów, które maksymalnie przedłużą trwałość lakieru, bo przyznaję, że mam z tym wielki problem i lakiery potrafią mi odprysnąć dosłownie po jednym dniu. Znalazłam w końcu zestaw, który przedłuża trwałość lakieru do kilku dni. To dla mnie ogromny sukces. Myślałam, że nigdy nie osiągnę takiego wyniku. 

Mowa tutaj o odżywce Black Diamond Hardener z Golden Rose jako baza pod lakier oraz Gel Effect Top Coat z Inglot. Ten zestaw sprawia, że w końcu lakier trzyma mi się kilka dni i nie odpryskuje przy byle jakiej czynności, np. otwieraniu jakiegokolwiek opakowania. Jestem mega zadowolona :-) 

I to wszystko na dzisiaj. Dajcie znać, czy używałyście jakiegoś z tych kosmetyków? I oczywiście jacy byli Wasi ulubieńcy lutego? Jestem baaaaaaardzo ciekawa!


Pozdrawiam,

Kasia :-)

4 komentarze:

  1. Oj kiedy ten luty zleciał :) Bardzo fajne produkty ja miałam pomadkę peelingujące i zgadzam się z Tobą nie pozostawia żadnych suchych skórek. W sumie to był mój pierwszy kupiony peeling do ust i bardzo mi się spodobał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To również mój pierwszy peeling i w sumie bardzo podpasowała mi taka forma w pomadce :) A czas leci okrutnie... Teraz, kiedy co miesiąc piszę o ulubieńcach każdego miesiąca, widzę to jeszcze bardziej ;)

      Usuń
  2. Rouge Edition Velvet uwielbiam! Ona mi się trzyma po prostu aż do zmycia! Kolor nude-ist mialam na ustach w Wigilię a wiadomo, że wtedy się je, pije, rozmawia i wytrzymał aż do nocy! Mam jeszcze Pink Pong, który własnie teraz na wiosne bede czesciej nosic i Mam Persone ne Rouge czy jakos tak, ten 1 czerwony. Mam na oku teraz 10, która jest idealnym nudziakiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też się czaję na te nowe odcienie, ale poczekam na jakąś wielką promocję w Rossmannie :)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)

TOP