Mimo że na punkcie kosmetyków wypiekanych mam totalnego bzika, to produkt, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, nie zachwycił mnie od pierwszego spojrzenia. Na początku wydawał mi się po prostu za ciemny. Dopiero gdy zobaczyłam go u Kasi z bloga Gray maluje, absolutnie się w nim zakochałam i poczułam potrzebę, by go mieć. Jeśli chcecie poznać moje pierwsze wrażenie na temat bronzera Face'n'Body Bronzing Powder z My Secret, to zapraszam do czytania dalej :)
Opakowanie mnie zachwyca. Jest klasyczne (a klasyka się zawsze obroni), z przejrzystym, lekko wypukłym wieczkiem, przez które widać przepiękny, wypiekany produkt. Jak już wspomniałam, mam słabość do wszelkich wypiekańców. Moim zdaniem wyglądają uroczo. Po zanurzeniu palca zauważyłam, że bronzer ma niezwykle aksamitną i przyjemną konsystencję. Cieszy mnie to również, że produkt nie pyli się prawie wcale, a więc z pewnością będzie mega wydajny.
Kolor w opakowaniu wygląda na dość ciemny, jednak w rzeczywistości to średni, chłodny brąz. Pasuje nawet takiemu bladziochowi jak ja. Nie ma ciepłych, czy też mega chłodnych, fioletowych tonów i idealnie nadaje się do konturowania. Zdjęcie poniżej bardzo dobrze oddaje jego odcień.
Niestety nie pokażę Wam go solo na twarzy, bo walczę z niedoskonałościami, których najwięcej mam właśnie na policzkach. Jednak mogę Was zapewnić, że wygląda po prostu pięknie. To zasługa jego satynowego wykończenia oraz oczywiście koloru.
Bronzer ma dobrą pigmentację i świetnie się rozciera. Nie tworzy plam oraz długo utrzymuje się na twarzy (nawet na mojej tłustej cerze). Do tego przepięknie łączy się z innymi produktami, czyli różem i rozświetlaczem. Bez większego wysiłku jestem w stanie stworzyć spójną całość (strasznie nie lubię, gdy bronzer się za mocno wyróżnia). Myślę, że puder jest na tyle łatwy w użytkowaniu, że poradzą sobie z nim nawet osoby początkujące. Ciężko sobie zrobić nim krzywdę.
Śmiało mogę powiedzieć, że to najpiękniejszy bronzer, jakiego używałam. Uwielbiam takie wykończenia, ponieważ wyglądają bardzo naturalnie na skórze. Pod tym względem produkt przypomina mi słynny już puder Mineral Terracota Powder nr 04 z Golden Rose, jednak My Secret jak dla mnie wygrywa kolorem.
I jak Wam się podoba? Piszcie w komentarzach! :)
Buziaki!
Kasia
P.S. Przypominam o konkursie. Do wygrania szczotki: Tangle Teezer & Tangle Angel!
Wygląda pięknie! :)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się dość interesująco :D
OdpowiedzUsuńciekawy, miałam ochotę na GR ale jeśli ten jest mniej błyszczący to chyba jednak wybiorę właśnie jego.
OdpowiedzUsuńTen jest bardziej satynowy i zdecydowanie chłodniejszy :)
UsuńChyba nie mam żadnego wypiekanego produktu u siebie w kosmetyczce ;) A za kosmetykami z drogerii nie przepadam, szczególnie bronzerami, które mnie zapychają ;)
OdpowiedzUsuńA jakich bronzerów używasz? Mineralnych? :)
UsuńNie używałam tego bronzera jeszcze,ale mam rozświetlacz z My secret illuminator,w którym również się zakochałam.Produkt wspaniały,ale opakowanie fatalne,po kilku użyciach mi się rozsypało.
OdpowiedzUsuńTeż mam rozświetlacz i bardzo lubię :) opakowanie na szczęście trzyma się dzielnie i wydaje mi się, że jest dość mocne :)
UsuńMam go i zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Teraz sięgam po niego praktycznie codziennie.
OdpowiedzUsuńCiekawy. I kolor i wykończenie mi się podoba. Satynka to jest fajny kompromis pomiędzy błyskiem a matem. Fajnie, że pośród tanich kosmetyków jest coraz więcej tego typu perełek.
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo ciekawie, muszę się mu bliżej przyjrzeć :)
OdpowiedzUsuńjak byłam w Polsce, to zastanawiałam się czy sobie go nie kupić, ale kupiłam wtedy też właśnie puder Golden Rose i stwierdziłam, że następnym razem. Żałuję, bo był wtedy w promocji jak go ogładałam, a to wykończenie satynowe jest obłedne!
OdpowiedzUsuńna puder z GR mam już chętkę od dawna. Muszę koniecznie się po niego wybrać... i po tego z My Secret też ;)
OdpowiedzUsuńOj zachęciłaś mnie do zakupu tego bronzera :)
OdpowiedzUsuńChcę go, i parę innych rzeczy z Natury też ;) Ostatnio swietne rzeczy wprowadzają :)
OdpowiedzUsuń