Hej!
Dawno nie było na blogu wpisu o szminkach. Muszę przyznać, że bardzo się za tym stęskniłam. Kiedyś był to jeden z moich ulubionych rodzajów postów. Ostatnio odkryłam szminki Royal Mat z Pierre Rene, które mają całkiem niezły skład i stwierdziłam, że zamówię kilka, żeby je przetestować i pokazać Wam odcienie. Zapraszam do czytania dalej :)
Szminki są zamknięte w złotym, magnetycznym opakowaniu. Nie wyglądają na tanie, drogeryjne pomadki. Bardziej przypominają te z wyższej półki. Nie mają smaku ani zapachu.
Do zakupu zachęciły mnie dobre opinie, które ostatnio o nich słyszałam, a także całkiem niezły skład:
RICINUS COMMUNIS SEED OIL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, CANDELILLA CERA, OZOKERITE, OCTYLDODECANOL, COPERNICIA CERIFERA CERA, CERA MICROCRISTALLINA, ETHYLHEXYL PALMITATE, OCTYLDODECYL STEAROYL STEARATE, HYDROGENATED COCONUT OIL, SIMMONDSIA CHINENSIS SEED OIL, OLEA EUROPAEA FRUIT OIL, TOCOPHERYL ACETATE, TOCOPHEROL, [MAY CONTAIN/MOŻE ZAWIERAĆ (+/-): CI 77891, MICA, CI 77491, CI 77492, CI 77499, CI 15850 (RED 6), CI 15850 (RED 6 LAKE), CI 15850 (RED 7 LAKE), CI 45380 (RED 21), CI 45380 (RED 21 LAKE), CI 19140, CI 42090, CI 45410, CI 75470]
Nie jest to skład w 100% naturalny, ale niewiele mu brakuje i mam nadzieję, że Pierre Rene dołączy kiedyś do grona marek, która zwraca uwagę na składy.
Do wyboru mamy naprawdę mnóstwo odcieni i myślę, że każdy mógłby dobrać coś dla siebie. Ja wybrałam te, które wydawały mi się najbardziej nudziakowe.
04 Toffee Cream - najciemniejszy z całej czwórki. To nude z domieszką różu.
33 Alluring Heather - przybrudzony, jasny fiolet.
36 Hand Touch - jasny nude, raczej neutralny. O dziwo mnie nie wymywa i czuję się w nim dobrze. Będzie idealny do ciemniejszego makijażu oczu.
39 Warm Words - najbardziej klasyczny nude, neutralny. Myślę, że będzie pasował wielu osobom.
I swatche:
Szminki opisane są na stronie producenta jako matowo-satynowe. Nie do końca mogę się z tym zgodzić. Dla mnie są to typowo kremowe pomadki z błyszczącym wykończeniem. Jeśli mam ochotę na mat, to odciskam sobie nadmiar w chusteczkę, jednak według mnie nie o to chodzi w pomadkach matowych.
Royal Mat mają świetną pigmentację, nie zastygają, nie dają też uczucia przesuszenia ust. Co więcej, mam wrażenie, że dzięki swojej kremowości je nawilżają. Utrzymują się naprawdę nieźle. Oczywiście odciskają się na szklankach itp., ale zjadają się ładnie. Pigment tych ciemniejszych odcieni jest na tyle mocny, że delikatnie wżera się w usta.
Pomadki kosztują ok. 22 zł, ale można je dorwać w promocji już za ok. 15. Dostępne są w wielu drogeriach, m.in. hebe oraz kontigo.
Podsumowując, Royal Mat Lipstick są to naprawdę fajne pomadki drogeryjne, w dobrej cenie i myślę, że warto się nimi zainteresować. Mnie się bardzo podobają odcienie, na które się zdecydowałam i na pewno będę ich używać.
Jestem ciekawa, czy znacie te pomadki? Jak Wam się podobają odcienie, które wybrałam? Czekam na Wasze komentarze :)
Buziaki!
Kasia
Kiedyś miałam szminkę tej firmy i miała tendencję do rozmazywania się, więc więcej się na nią nie zdecydowałam. Patrząc na to jak kryje wydaje się, że bardzo uległy zmianie. Może znów spróbuje. A jaką szminke poleciłabyś na imprezę, tak żeby nie trzeba było jej ciągle poprawiać i żeby pięknie prezentowała się z wieczorową kreacją? Może jakiś połysk dodatkowy? Ciekawią mnie również twoje typy w kategorii pomadek do makijaży ślubnych, a może lepiej błyszczyki?
OdpowiedzUsuńWszystkie kolory piękne. Nie słyszałam nigdy tej nazwy.
OdpowiedzUsuń