lutego 09, 2015

Jestem na NIE! czyli produkty do ust, które mnie nie zachwyciły.

Hejka! :-)


Dziś drugi post z cyklu "Jestem na NIE!", w którym to pokażę Wam produkty do ust, z którymi się nie polubiłam. Przypominam od razu, że to moja subiektywna opinia i być może znajdą się osoby, którym poniższe kosmetyki przypasują. U mnie jednak one się w ogóle nie sprawdziły. Jeśli jesteście ich ciekawi, to zapraszam do czytania dalej.



1. Makeup Revolution - Salvation Velvet Lacquer - odcień Rebel
Na pierwszy ogień idzie szminka z Makeup Revolution. Kupiłam, bo bardzo spodobał mi się kolor. Wiedziałam, że jest matowa, lecz nie przeszkadzało mi to, bo ostatnio lubię mat na ustach. Jednak z tym matem się za bardzo nie polubiliśmy. Szminka podczas nakładania jest kremowa, jednak już po chwili staje się jedną lepiącą się maską. Jest to strasznie dziwne uczucie. Co prawda później zastyga do pełnego matu, jednak jest to dość długi czas i zazwyczaj nie chce mi się tyle czekać z lepiącymi się ustami. Poza tym jak zastygnie, to też szału nie robi, bo szybko się zjada od wewnętrznej strony ust i nie wygląda za dobrze. Oj, jestem na nie, zdecydowanie.

2. Sephora - długotrwała szminka do ust - odcień 08 Pink - spiration (wykończenie matowe)

To druga matowa szminka, z którą się nie polubiłam. Bardzo przyjemnie się ją nakłada, ma kremową konsystencję, nie jest tępa. Jednak bardzo szybko zastyga na ustach i mam wrażenie, jakbym miała na nich jakąś maskę. Nie lubię tego uczucia, a poza tym usta nie wyglądają jakoś szałowo. Jedyny plus, że jest naprawdę trwała, bo jak zaschnie, to nie można jej ruszyć. Natomiast ja lubię mieć (nawet przy matowych szminkach) choć minimalny komfort na ustach. Tu takiego nie mam.
Posiadam z tej serii jeszcze nr 7 o wykończeniu półmatowym i ta jest ciut lepsza. Dlatego piszę tutaj o tym jednym konkretnym kolorze, z którym się nie polubiłam.

3. L'Oreal - Rouge Shine Caresse - odcień 103 

Podobno połączenie pomadki i błyszczyka, jak dla mnie po prostu lakier do ust. Ma mega dobre opinie na wizażu, a dla mnie to totalny bubel. Kupiłam odcień 103, czyli chłodny, dość intensywny róż. Najpierw zobaczyłam na dłoni, że ma wykończenie półtransparentne, czyli nadaje lekki kolor, coś takiego jak błyszczyk. Po nałożeniu na usta w ogóle tego koloru oczywiście nie widać, a co najgorsze po chwili zmienia się w jakiś taki brzydki czerwono - wiśniowy. Jeszcze to uczucie na ustach, brrr. Jak zaczyna zastygać, to usta się robią takie zimne, jakbym sobie lód przyłożyła. Bynajmniej nie jest to uczucie przyjemne. Nie, nie, nie i jeszcze raz nie ;-)

4. Sephora - Rouge Infusion - odcień 05 Fuchsia concentrate

Oj, jak dobrze, że tę szminkę wygrałam w konkursie, bo jakbym wydała za nią 55 zł, to bym była naprawdę smutna. To coś w podobnym stylu do poprzedniczki, jednak nadaje o wiele mocniejszy kolor. Ja chyba po prostu nie lubię atramentów do ust. Najbardziej denerwuje mnie zmiana koloru. Na początku jest ciemna fuksja, która zmienia się stopniowo w bardzo ciemny fiolet. Uczucie na ustach jest ciut lepsze, ale generalnie również bardzo jej nie lubię.

I to już tyle na dzisiaj. Dajcie znać, co sądzicie o tych produktach? Czy tylko u mnie się nie sprawdziły?

Do następnego!
Kasia

3 komentarze:

  1. nie miałam z nimi do czynienia, ale będę się trzymać z daleka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście to moja subiektywna opinia, ale myślę, że może lepiej wydać pieniądze na coś innego :)

      Usuń
  2. Mam ten odcień z makeup revolution i fioletowy i rzeczywiście nie powalają.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)

TOP