Hej Kochane!
Wiem, że ostatnimi czasy popularna stała się paletka Sweet Peach z Too Faced i mimo że bardzo mi się podoba, myślę, że byłaby dla mnie po prostu za ciepła. Dobre kilka miesięcy temu zdecydowałam się na jej siostrę - Chocolate Bon Bons. Najwyższy więc czas by Wam ją pokazać i trochę o niej opowiedzieć. Na blogu pojawił się już wpis o słynnej czekoladce Chocolate Bar (recenzja TUTAJ), z którą się bardzo polubiłam. Czy różowa wersja również mnie zachwyciła? O tym dowiecie się w dalszej części wpisu. Zapraszam :)
Zacznijmy od szaty graficznej. Jest słodko, nawet bardzo. Jasny róż i serduszka sprawiają, że całość wygląda może nawet trochę kiczowato, ale w sumie wszystkie wiemy, że Too Faced ma taki styl.
Paletka pachnie identycznie jak tradycyjna Chocolate bar. Dla mnie to duży plus, bo zapach ten bardzo lubię.
Chocolate Bon Bons skrywa w sobie 16 pięknych odcieni utrzymanych w różowej kolorystyce, chociaż oczywiście można wśród nich znaleźć również bardziej neutralne kolory, a nawet coś zupełnie innego (morski Earl Grey).
Omówmy zatem wszystkie po kolei:
Almond Truffle - mój ulubiony kolor z całej paletki, to matowy mocno przybrudzony róż (albo może bardziej różowy beż?). Idealnie nadaje się do podkreślania załamania powieki.
Satin Sheets - cień w formie prostokąta, to mega jasny róż opalizujący na złoto.
Sprinkles - bardzo jasny, perłowy róż.
Molasses Chip - ciemne, perłowe złoto.
Malted - ciemny, raczej chłodny, matowy brąz z drobinkami.
Cashew Chew - jasny beż z drobinkami. Nie używam go zbyt często.
Cotton Candy - jasny, cukierkowy, perłowy róż.
Cafe Au Lait - perłowy, chłodny beżowy odcień.
Bordeaux - kolejny ulubieniec. To matowa czerwonawy brąz, piękny.
Mocha - średni, matowy, neutralny brąz.
Black Currant - piękny fiolet z mnóstwem różowych drobinek.
Dark Truffle - ciemny brąz z malutkimi drobinkami.
Pecan Praline - matowy, jasny szary odcień.
Totally Fetch - mega intensywny róż, który delikatnie opalizuje na niebiesko.
Earl Grey - przepiękny morski odcień, lekko przybrudzony (na ciemnej bazie), perłowy.
Divinity - genialny waniliowy cień. Pigmentacja powala. Zawiera malutkie drobinki, ale w naturalnym świetle nie są one widoczne.
Pigmentacja tych cieni powala i generalnie nie mam się za bardzo do czego przyczepić. Z cieniami pracuje się dobrze, ładnie się blendują. Jedynie nie zachwyciły mnie te mega jasne odcienie typu Cashew Chew. Sprinkles też nie widać zbytnio na powiece.
Z matami pracuje się dobrze (chociaż Bordeaux minimalnie znika podczas rozcierania). Jestem totalnie zakochana w waniliowym Divinity. Wszystkie cienie tego typu powinny mieć taki pigment i konsystencję. Generalnie cienie w tej paletce są jakby kremowe, uwielbiam to w nich. Nie są w ogóle suche. Niestety dość mocno się pylą podczas przykładania pędzla, ale nie zauważyłam osypywania się, a to duży plus.
Generalnie uważam, że jest to paleta dobra, ale moje serce nadal należy do Chocolate Bar. Tej moim zdaniem brakuje tego "czegoś". Mimo to chętnie jej używam np. teraz - wiosna to idealny czas na takie kolorki. Fajnie odświeżają cały look.
Podsumowując, paletka jest dobra, ale nie zdetronizowała mojej ukochanej Chocolate Bar. Z tamtymi cieniami pracuje mi się jednak ciut lepiej i też kolory mi się chyba jednak bardziej podobają. Jeśli jednak stwierdzicie, że odcienie z Chocolate Bon Bons są dla Was idealne, to na pewno się nie zawiedziecie :)
Dajcie znać, jak Wam się podoba? Macie swoją ulubioną czekoladkę? :)
Do następnego!
Kasia
P.S. Wiem, że mnie tutaj ostatnio trochę mniej, ale sporo się u mnie dzieje i po prostu chwilowo nie miałam kiedy siąść do pisania. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Buziaki!
Patrzę i zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemna paletka :)
OdpowiedzUsuńNie moje kolory, a Chocolate Bar też niestety słaba jak dla mnie :P
OdpowiedzUsuńMam Sweet Peach i Chocolate Bar i uwielbiam obydwie, Bon Bons nie przekonuje mnie swoimi kolorami, ale sama w sobie jest piękna ;)
OdpowiedzUsuńNie używałam jeszcze cieni od Too Faced, ale bardzo podoba mi się Sweet Peach ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego, ale to jedyna paleta Too Faced, która mnie w ogóle nie kręci :) chyba za duzo w niej kolorów, których bym nie uzywała np Totally Fetch :) uwazam też, ze stanowczo w niej za duzo jasnych beżowych kolorów :)
OdpowiedzUsuńOoo, wypatrywałam tej recenzji :-) Chętnie zobaczę też efekt praktycznego zastosowania tej palety na Twoich powiekach! Gdybym miała kupić którąś z czekoladek Too Faced, to zdecydowałabym się właśnie na tę, bo najwięcej z niej chłodnych odcieni, które pasują mi chyba najbardziej. Przy czym zakup którejkolwiek z czekoladek nieustannie muszę wybijać sobie z głowy, bo mam już chyba wystarczająco dużo palet ukochanego Too Faced (właśnie zdałam sobie sprawę, że jest ich u mnie już łącznie osiem – za pierwszym razem rzuciłam się na Cat Eyes, ostatnio poległam i zamówiłam w końcu Boudoir Eyes, dwa razy skusiłam się na świąteczny trzypak, no cóż...) :P Jeśli nie uznajesz czegoś takiego jak nadmiar cieni i preferujesz chłodne barwy, to polecam Boudoir Eyes, czyli zestaw takich właśnie zimnych beżo-szaraków w sam raz na całą powiekę lub w jej załamanie. To taka trochę mini wersja Bon Bonsów minus róż i turkus (Satin Sheets się w niej nawet powtarza). Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie się prezentuje ;)
OdpowiedzUsuńKompletnie nie potrzebuję paletki do życia (może dlatego, że mam dwie lewe ręce do makijażu?), ale ta wersja szczególnie mnie urzeka ;) Mogłabym po prostu codziennie na nią patrzeć jest tak perfekcyjnie stworzona ;D
OdpowiedzUsuń